Australijski Program Wielokulturowości

Jan Pakulski - Polski Australijczyk, University of Tasmania

W połowie lat 1970. rząd Australii zdecydował się radykalnie zmienić swoją restrykcyjną politykę selekcji imigrantów i adaptacji mniejszości etnicznych. W miejsce rasowo dyskryminacyjnej „poli-tyki białej Australii” wprowadzono politykę otwartej merytorycznej selekcji wedle kwalifikacji i potrzeb Australii, bez względu na pochodzenie czy kolor skóry, a politykę asymilacji imigrantów zastąpiono nowowypracowaną polityką wielokulturowości (multiculturalism). Intelektualnym twórcą polityki wielokulturowości był wybitny polski socjolog (i, warto tu dodać, bohaterski „cichociemny” z czasów wojennych), Prof. Jerzy Zubrzycki, ówczesny dziekan Wydziału Socjologii na ANU (Australian National University). Zubrzycki stworzył nie tylko teoretyczne podstawy wielokulturowości, ale także opracował główne zasady społecznej strategii i polityki społecznej, znanej jako „australijska wielokulturowość” i przyjętej od tego czasu (1977 r.) przez wszystkie rządy Australii, niezależnie od ich partyjnego profilu.

Filozoficzne i socjologiczne podstawy wielokulturowości są z gruntu liberalne i egalitarne - odzwierciedlające poglądy ich twórcy. Opierają się na teoretycznych zasadach teorii modernizacji społecznej- szczególnie w formie, jaką nadał tej teorii wybitny francuski socjolog Emile Durkheim - oraz na rozległych badaniach społecznych imigrantów, które Zubrzycki prowadził w Anglii i Australii, m.in. pod kierunkiem wybitnego polskiego socjologa Floriana Znanieckiego. Teoria modernizacji podkreśla zwiększającą się różnorodność społeczeństw przemysłowych - różnorodność etniczno-kulturową, zawodową, ideologiczną, religijną oraz dotycząca tożsamości i stylów życia. Ta rosnąca różnorodność, podkreślał za Durkheimem Zubrzycki, zmienia także charakter więzi społecznych i wymaga zmian w polityce społecznej.

Społeczeństwa przemysłowe, szczególnie te wysoko zurbanizowane (do których należała Australia od początków swego niezależnego istnienia), polegają na spójności społecznej wyrastającej z poczucia „różnorodności” raczej niż „identyczności’. Nowoczesne więzi społeczne rodzą się w klimacie rosnącej różnorodności, współzależności, komplementarności, wzajemnego uzupełniania się, a więc wymagają dużej tolerancji dla różnorodności pod wszelkimi jej postaciami. Różnorodność kulturowa (a więc etniczna, stylów życia itp.) jest ceniona jako zaleta, jako cecha dodatnia życia społecznego. Obywatele nowoczesnego społeczeństwa nie tylko tolerują, ale wręcz cenią różnorodność społeczną, pod warunkiem - oczywiście - że łączy ich poczucie wspólnoty państwowej i narodowej. Łączy ich też  pozytywna ocena różnorodności i podporządkowanie normom tolerancji i harmonijnego „współżycia w różnorodności”), a także szacunek dla wspólnych instytucji, które realizują te normy (prawo, demokratyczny system władzy,  zasady konkurencji rynkowej, oraz wspólny język). Natomiast wspólne etniczne tradycje i obyczaje tracą ważność jako społeczne spoiwo, szczególnie w porównaniu z więziami obywatelskimi, których to znaczenie wzrasta w miarę modernizacji.

Teoria socjologiczna podkreśla jeszcze jeden ważny aspekt nowoczesnego społeczeństwa, a mianowicie rosnącą rolę państwa i polityki społecznej. Państwo, zdaniem Durkheima, pełni rolę pomocniczą, wzmacniającą. Nie jest niańką, ale wspierającym przyjacielem. Przekłada się to na pomocną rolę państwowych agencji w procesie integracji imigrantów. W Australii, kraju, który corocznie przyjmuje od 120 do 180 tys. osiedleńców, imigranci nie są pozostawieni samym sobie (jak w Wielkiej Brytanii czy USA). Pomoc społeczna ma jednak charakter adaptacyjno-integracyjny, jej trzonem jest nauka języka angielskiego, przystosowanie zawodowe, a często także pomoc mieszkaniowa.

Należy podkreślić, że teoretyczne podstawy wielokulturowości były uzupełnione o praktyczne obserwacje z Australii i rezultaty studiów socjologicznych. Ze studiów tych wynikało, że mniejszości etniczne i religijne rzadko asymilują się kompletnie do kultury czy wierzeń większości. Na ogół uparcie podtrzymują swoje poczucie tożsamości, styl życia i wierzenia religijne, nawet wtedy, gdy są poddawane silnej presji „wynarodowienia”. Oczywiście, następuje także częściowa asymilacja - mniejszości przyjmują elementy stylu życia, które sprzyjają ich adaptacji do nowych warunków. Uczą się języka, zapożyczają niektóre obyczaje i normy współżycia. A zatem adaptacja nie oznacza braku integracji społecznej. Mniejszości „stapiają” się częściowo z większością, stają się integralną częścią całego społeczeństwa, ale w większości wypadków bez utraty swej tożsamości, bez konwersji religijnej, bez kompletnego „wynarodowienia”. Można dodać, że takie wyniki badań nie były niespodzianką dla Polaka, którego pamięć historyczna zawiera heroiczne przykłady utrzymywania „etnicznej” polskości pod obcymi zaborami przez wiele pokoleń.

Obserwacje i studia dotyczące imigrantów wskazywały także na niebezpieczeństwa i patologie, jakie często rodziła polityka przymusowej asymilacji i „wynaradawiania”. Jej wynikiem nie była społeczna integracja - tak, jak oczekiwano - ale społeczna stratyfikacja (często w formie etnicznych „gett” i „apartheidów”), a także izolacja i alienacja mniejszości poddawanych asymilacyjnym presjom. Jeśli asymilacyjna polityka była przymusowa, i jeśli asymilacyjna „pop-rzeczka” była wysoka - tzn. wymagania asymilacji kolidowały z tożsamością, na której imigranci opierali swe poczucie godności - rezultatem asymilacyjnej polityki była społeczna segmentacja i alienacja. Był to paradoks, na który zwracał uwagę zarówno Zubrzycki, jak i większość socjologów, szczególnie tych, którzy badali społeczeństwa o wysokim odsetku imigracji. Współcześni mu socjologowie amerykańscy, na przykład, wskazywali, że amerykańska asymilacyjna polityka „etnicznego tygla” (melting pot) doprowadziła do de facto etnicznej stratyfikacji, etniczno-rasowych „gett” w wielkich miastach, oraz do napięć społecznych wywoływanych przez nagminną dyskryminację mniejszości, szczególnie religijnych (jak Irlandczycy) i etniczno-rasowych.

Program wielokulturowości był plonem tych obserwacji i rosnącej świadomości „paradoksów asymilacji”. Te paradoksy, szczególnie w postaci dyskryminacji rasowo-etnicznej i faktycznej stratyfikacji rasowej, były oczywiste dla każdego Australijczyka. Takie dyskryminowanie (m.in. Aborygenów) kłóciło się także z powszechnym etosem równościowym i liberalnym poszanowaniem dla różnic stylów życia. Nieoficjalną ideologią Australii był tolerancyjny i egalitarny liberalizm najlepiej wyrażony w popularnej zasadzie, że każdy powinien mieć szanse sukcesu - „to give everyone a go”. Stąd propozycja wielokulturowości - programu na wskroś egalitarno-liberalnego - spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem, zarówno społeczeństwa, jak i władz.

W swej oryginalnej wersji, australijski program wielokulturowości oparty jest na czterech celach-zasadach, którymi kieruje się polityka rządowa: zasada spójności społecznej i integracji narodowej, tzn. takie rozwiązania instytucjonalne, które pomagają rozwiązywać konflikty bez zagrożenia społecznej jedności; zasada równości szans i dostępu do dóbr i karier; zasada wolności wyboru i utrzymywania tożsamości kulturowej rozumianej jako „poczucie przynależności i przywiązanie do specyficznego stylu życia”; oraz zasada wspólnej odpowiedzialności społecznej za wszystkie aspekty życia społecznego. Późniejsze sformułowania nie zmieniły w sposób znaczący tych celów-zasad, a jedynie określiły je w bardziej szczegółowy sposób, podkreślając integracyjny oraz liberalno-egalitarny trzon filozoficzny. Można go przetłumaczyć w następujący sposób: każdy imigrant ma prawo zachowywać swą tożsamość kulturową przez praktykowanie takiego stylu życia i zachowywanie takich tradycji, które wybiera, i które nie kolidują z australijskim prawem, systemem politycznym, a także podstawowymi wartościami. Nie jest to pełna swoboda ani pełny kulturowy pluralizm. Wielokulturowość daje wolność wystarczającą do zachowania etnicznych tożsamości, tradycji i stylów życia. Co ważniejsze, te rozmaite etno-kulturowe style życia są nie tylko tolerowane, ale także traktowane jako pełnoprawne i pełnowartościowe. Mówiąc językiem potocznym, możesz być prawdziwym i dobrym Australijczykiem, nie będąc Australijczykiem typowym. Ani uprzedzenia, ani tym bardziej dyskryminacja etniczno-rasowa czy religijna nie są dopuszczalne. Oczywiście, nie oznacza to narzuconej „urawniłowki” w stylu sowieckim. Równość w programie wielokulturowości oznacza liberalną równoprawność, a więc takie same szanse życiowe, prawa i obowiązki dla wszystkich, niezależnie od ich przynależności i tożsamości etnicznej, religii czy koloru skory.

W praktyce oznacza to, że tożsamość narodowa ulęgła urozmaiceniu. Część Australijczyków utożsamia się po prostu z Australią. Co ciekawe, taka tożsamość nie zawsze oznacza, że mają rdzennie australijski rodowód. Wręcz przeciwnie, większość autochtonów, tzn. Australijskich Aborygenów, określa się jako „Australian Aborigines”. Spora część Anglo-Australijczyków także pielęgnuje podwójne pochodzenie i tożsamość i przedstawia się jako Szkoccy Australijczycy czy Irlandzcy Australijczycy. W społeczeństwie osadniczym, którego 98 proc. mieszkańców to imigranci lub ich potomkowie, nikogo nie dziwi ani nie razi, że tak wieku ludzi ma etnicznie różnorodne pochodzenie.

Ta powszechnie uznawana - i publicznie wyznawana - wielo-etniczność rozciąga się także na sferę tożsamości religijnej. Australijczycy otwarcie określają się jako Protestanci, Katolicy, Żydzi czy Buddyści i traktują swoją religię jako „etniczno-kulturowy atrybut” (dlatego używam dużej litery). Dominują ateiści, największą mniejszością są od niedawna Katolicy, a najszybciej rosnącymi religiami są Buddyzm i Konfucjanizm (ten ostatni importowany wraz z najszybciej rosnącą mniejszością chińską). Wspominam o tym po to, by podkreślić zarówno harmonię stosunków religijnych w wielokulturowej Australii, jak i fakt, że nikomu nie przyszłoby do głowy twierdzić, że australijskie społeczeństwo jest z gruntu katolickie czy protestanckie. Istnieje, co prawda, duża podejrzliwość wobec Islamu (szczególnie po krwawych aktach terroru popełnionych przez islamistów), lecz podejrzliwość ta nie przekłada się ani na dyskryminację, ani na społeczne wykluczenia.

Wielokulturowość przedstawiana jest jako wspólny mianownik zróżnicowanych stylów życia, przekonań i tożsamości. Mówiąc potocznie, jest to „multiculturalism for all Australians”, a nie strategia obronna świeżych imigrantów czy mniejszości. Tak więc anglo-australijska większość także odkrywa - ostatnio z rosnącą pasją - swoje skomplikowane i wielonarodowe pochodzenie. Jednym z najbardziej popularnych programów są wywiady z celebrytami, którym telewizyjni historycy ujawniają ich najczęściej pogmatwane pochodzenie. Polscy Australijczycy, na przykład, z ogromnym wzruszeniem oglądali taki właśnie program, w którym znana aktorka, Magda Szukański (a nie: Szubańska) odkrywała swoje polskie korzenie - szczególnie działalność jej ojca w AK-owskim podziemiu. Najpopularniejszą z kolei stroną internetową jest strona z programem genealogicznym, który pozwala zidentyfikować przodków aż do pokolenia pierwszych kolonistów i zesłańców (ci ostatni to najczęściej Irlandczycy i szkoccy dysydenci).

Wszystko to nadaje wielokulturowości australijskiej specyficznego charakteru. Można powiedzieć, że wielokulturowość australijska ma charakter integracyjny - łączy raczej, niż dzieli - i że jest ona powszechnie widziana jako „cecha narodowa”, wspólna dla prawie wszystkich członków społeczności. Wielokulturowość jest także przyjazna wobec anglo-australijskiej większości, która akceptuje wielokulturowy program na zasadzie wzajemności. Jest także programem autentycznym, a nie naskórkową modą na kolorowy folklor. Australijska polskość, to nie tylko stroje ludowe i kolędy, ale także polskie festiwale filmowe, wieczory poezji, prelekcje naukowe i koncerty kompozytorów współczesnych. Dlatego nie dziwi fakt, że polskość kojarzy się Australijczykom nie tylko z tradycjami wojennymi, bigosem i oberkiem, ale także - i w coraz większym stopniu - z Solidarnością, wizerunkiem Wałęsy, filmami Kieślowskiego, muzyką Pendereckiego i poezją Miłosza.

Pomimo stosunkowo długiej kariery (wielokulturowość australijska datuje się od 1977 r.), wielokulturowość jest często wypaczana, a przynajmniej błędnie interpretowana. Tak więc pluralizm wielokulturowy ma wyraźne granice - o czym często zapominają jego krytycy. Obowiązuje nas Australijczyków jeden system prawny, jedna interpretacja sprawiedliwości, jeden wspólny system demokracji parlamentarnej, jedna „nadrzędna” tożsamość narodowa i patriotyzm, jeden kodeks obowiązków społecznych i jeden język urzędowy. Stąd nacisk na przymiotnik „integracyjna”, który często towarzyszy słowu „wielokulturowość”. W australijskiej wielokulturowości integracyjnej nie ma miejsca na „pluralizm prawny” (np. elementy praw religijnych, takich jak szariat), nie ma tolerancji dla etnicznej segmentacji czy apartheidu, nie mówiąc o etno-terytorialnej autonomii. Wielokulturowość odrzuca wszelkie formy dyskryminacji, łącznie z dyskryminacją kobiet, nawet wtedy, gdy taką dyskryminację przedstawia się jako „święte i odwieczne tradycje”. Poligamia, przemoc, okrucieństwo (wobec ludzi i zwierząt) i wszelkie praktyki w sposób oczywisty szkodliwe dla zdrowia są odrzucane przez australijskie prawo i politykę wielokulturowości. Co prawda od czasu do czasu te granice tolerancji są testowane - zwykle przez mniejszości religijne domagające się uznania dla ich „tradycji” - lecz testy te są nieudane. Wielokulturowość australijska potwierdza granice tolerancji, a tym samym swoje podstawowe cele-zasady.

Festiwal Wielokulturowości w Canberrze. Źródło: Ambasada RP w Australii.

Nieporozumieniem jest także interpretowanie wielokulturowości australijskiej jako „kalki” wielokulturowości kanadyjskiej, lub tego, co często określa się jako „multikulturalizm” w Wielkiej Brytanii czy na kontynencie europejskim. Wielokulturowość kanadyjska, wprowadzona już na początku lat 60. ubiegłego wieku, różni się pod wieloma względami od programu i polityki australijskiej. Kanadyjczycy posiadają dwie „uprzywilejowane” większości: anglofońska i frankofońska. Ich program uznaje autonomię etniczno-terytorialną (i prawną) „narodów” Indian kanadyjskich. Mają także dwa równoprawne systemy językowe i edukacyjne. Wielka Brytania, z kolei, nigdy nie przyjęła wielokulturowych zasad czy polityki społecznej. Wszystkie rządy brytyjskie praktykują w stosunku do mniejszości nie tyle asymilacjonizm, co typowo liberalną tolerancyjną obojętność. Ci, którzy dostaną się do kraju, mogą liczyć na dużą dozę tolerancji, ale nie na pomoc w integracji czy tym bardziej  w pielęgnowaniu swej nie-brytyjskiej tożsamości. Skutkuje to patologiami, podobnymi do tych, jakie rodzi liberalny leseferyzm w USA. Powstają miejskie getta rasowo-etniczne; rodzi się system etnicznej stratyfikacji; wykluczenia prowadzą do społecznej alienacji i napięć etnicznych. Przykładem tych patologii jest Bradford - brytyjskie miasto-getto pakistańskie - w którym narasta nienawiść do Anglo-większości i rodzi się religijno-polityczny radykalizm. Należy jeszcze raz podkreślić, że są to wyniki braku lub niedostatku wielokulturowości (w sensie australijskim), a nie jej nadmiaru. Australijskie cele-zasady wielokulturowości nie dopuszczają izolacji i podkreślają konieczność integracji - czemu przeczy praktyka brytyjska, szczególnie w odniesieniu do mniejszości rasowych.

Podobnie, nieporozumieniem są utyskiwania Kanclerz Merkel i jej deklaracje, że „multikulti ist kaputt”. Tak jak Wielka Brytania, Niemcy nigdy nie zaakceptowały wielokulturowości w znaczeniu australijskim. Wręcz przeciwnie, polityka niemiecka jest zdecydowanie asymilacyjna w treści. Co prawda toleruje się napływ imigrantów z Europy (w tym także z Polski), ale jeśli imigranci decydują się pozostać w Niemczech, oczekuje się od nich szybkiej asymilacji kulturowej. Aby być uznanym jako „prawdziwy Niemiec”, trzeba zbliżyć się do niemieckiej typowości. Dużo mniej liberalnie traktują Niemcy imigrantów spoza Europy, szczególnie „gastarbeiterów” z Turcji. Ich traktowanie jest zaprzeczeniem wielokulturowości - są oni pozbawieni (praktycznie) dostępu do obywatelstwa (a więc praw obywatelskich), dyskryminowani i społecznie marginalizowani.  Tylko ci, którzy asymilują się do kultury niemieckiej, mają szanse na uzyskanie pełnego statusu. Tak więc Kanclerz Merkel krytykuje nie tyle politykę wielokulturowości, ile niemiecką strategię asymilacjonizmu, a właściwie opłakane skutki tej strategii.

Stąd rodzą się dalsze nieporozumienia. Pod etykietka „wielo-kulturowości” ocenia się i krytykuje rozmaite konfiguracje społeczne (np. pluralizm etniczny) i strategie polityki społecznej (np. brytyjska tolerancyjna obojętność). Oczywiście, trudno temu zapobiec, bo termin „multikulturalizm” uległ „semantycznemu rozciągnięciu” (jak to nazwał Sartori) - jego znaczenie rozmywa się w krytycznym dyskursie. Stąd moja sugestia, by przywrócić temu terminowi więcej precyzji, a pojęciu wielokulturowości - więcej użyteczności analitycznej. Być może powinniśmy sprecyzować te koncepcje jako „wielo-kulturowość australijska” albo „wielokulturowość integracyjna”. Do-piero w tak sprecyzowanej formie pojęcie wielokulturowości będzie można poddać bardziej precyzyjnej i politycznie neutralnej ocenie „użyteczności”.

Czy strategia integracyjnej wielokulturowości istotnie pomogła zbudować harmonijne i zintegrowane, a jednocześnie różnorodne kulturowo społeczeństwo?

Diagnozy socjologiczne wskazują na sukces, szczególnie w Australii (Kanada cierpi na więcej społecznych patologii, może dlatego, że jej strategia wielokulturowości jest dość odmienna). Wskaźniki integracji społecznej są pozytywne. W australijskich miastach nie widać etnicznej gettoizacji. Stratyfikacja etniczna jest stosunkowo łagodna - najwyższy status społeczno-zawodowy w Australii zdobywają hinduscy Australijczycy i Australijczycy o żydowskich (a ostatnio także chińskich) korzeniach. Etniczna endogamia jest niska - może także ze względu na tolerancję i rozproszenie terytorialne mniejszości. Konflikty etniczne należą do rzadkości. Australijczycy identyfikują się najczęściej jako obywatele (civic nationals), raczej niż członkowie narodu (ethnic nationals). W tym sensie australijskie społeczeństwo znajduje się na odmiennym biegunie niż Polacy. Krytycy wskażą także na niedobory wielokulturowej tolerancji, na dyskryminację Aborygenów i pozostałości uprzedzeń rasowych i etnicznych. Jest ich jednak stosunkowo niewiele, mniej niż w porównywalnych społeczeństwach zachodnich. Dlatego wielokulturowością warto się zainteresować, szczególnie w dobie masowych migracji.

Opublikowano w numerze specjalnym: Dodatek: / 33 Luty 2012