Od zainteresowania do zrozumienia
Niniejszy tekst powstał z inspiracji dr Magdaleny Lesińskiej z Ośrodka Badań nad Migracjami UW, która podczas swej wizyty w Ambasadzie USA zachęciła mnie do napisania kilku słów otwierających ten numer „Biuletynu Migracyjnego”. To dla mnie zaszczyt, że mogę podzielić się z Państwem moimi wspomnieniami o polskiej emigracji do Ameryki na łamach „Biuletynu”.
Moje pierwsze wspomnienia związane z polską emigracją w USA sięgają mojego dzieciństwa. Mimo że byłam wtedy za mała, by mieć świadomość, czym jest Polonia, tamte doświadczenia zapadły mi szczególnie w pamięć. Kiedy miałam dziewięć lat, przeprowadziliśmy się z moją rodziną do północno-zachodniego Wisconsin, a ja dołączyłam do czwartej klasy w lokalnej szkole publicznej. Niemal połowa moich kolegów z klasy miała nazwiska, których nigdy wcześniej nie słyszałam: Sokołowski, Wojcik, Rozolowski, Turanski, Koziol, Sobieski, a nawet Polak. Tak naprawdę dopiero wiele lat później, podczas kursu języka polskiego w Instytucie Spraw Zagranicznych Departamentu Stanu w Waszyngtonie (State Department’s Foreign Service Institute), nauczyłam się ich poprawnej wymowy.
Rodzice moich kolegów z klasy urodzili się w USA, ale dziadkowie przyjechali z Polski i nadal mówili po polsku. Byli częścią fali migracyjnej, która pojawiła się w tym regionie we wczesnych latach XX wieku, prawdopodobnie tuż po pierwszej wojnie światowej. O ile wiem, po polsku nie mówił żaden z potomków polskich emigrantów w mojej szkole, poza kilkoma słowami używanymi okazjonalnie w domu. Być może rodzice moich kolegów nie starali się im przekazać polskiego dziedzictwa językowego. Może chcieli, by ich dzieci stały się „prawdziwymi” Amerykanami. A być może to dzieci nie były zainteresowane obcym językiem ich dziadków. Dzieci te były jednak w pełni zintegrowane z amerykańskim otoczeniem, a ich jedynym łącznikiem z Polską były w rzeczywistości noszone przez nie nazwiska.
Zaczęłam doceniać Polskę, jej historię oraz dostrzegać złożoność i bogactwo języka polskiego dopiero pełniąc służbę konsularną, a było to wiele lat temu, kiedy zostałam po raz pierwszy wysłana do stolicy Polski. Od tamtej pory wielokrotnie pracowałam w naszej ambasadzie w Warszawie, przeważnie w sekcji konsularnej, ale także jako urzędnik do spraw gospodarczych w okresie przed akcesją Polski do Unii Europejskiej. Pracę tę wspominam jako ogromną przyjemność, bo w żadnym innym miejscu na świecie nie miałam okazji pracować z grupą osób tak oddanych swojej pracy, a przy tym dobrze wykształconych i przyjaznych.
Kolejna fala polskiej imigracji do USA oraz innych krajów Zachodu wystąpiła w latach 1970. i 1980. Wywołała ją ówczesna nienajlepsza kondycja polityczna i gospodarcza w Polsce. Znam jednak wiele osób, które wyemigrowały z Polski w tamtym okresie, ale potem wrócili do ojczyzny. Kiedy pracowałam w ambasadzie USA w Warszawie w połowie lat 1990., moja córka chodziła wtedy do szkoły podstawowej. Zaprzyjaźniła się z kilkoma rówieśniczkami - Polkami o amerykańskich, kanadyjskich, brytyjskich, włoskich i australijskich korzeniach. Dziewczynki te były córkami Polaków, którzy wyemigrowali w ostatnich dekadach przed rozpoczęciem procesu transformacji ustrojowej, ale wrócili już po upadku komunizmu i zmianach systemowych na przełomie 1989 i 1990 r. Większość z tych dziewcząt (obecnie dwudziestoparolatek) pozostaje w kontakcie do dziś, odwiedzając się w Warszawie, Nowym Jorku i innych miejscach. Co ciekawe, niektóre, jak ich rodzice, wracają po okresie studiów za granicą do Polski i rozpoczynają swoje kariery zawodowe.
Polska jest widziana przez USA jako kluczowy sojusznik. Interesujące jest, że aż 10 mln Amerykanów twierdzi, że ma polskie korzenie. Nadal zachęcamy Polaków, aby przybywali do naszego kraju. Wielu Polaków przyjeżdża w celach biznesowych albo turystycznych, inni zaś przybywają, by studiować, prowadzić badania naukowe, pracować jako dyplomaci w polskich misjach dyplomatycznych, brać udział w programach pracy czasowej, występować jako artyści albo sportowcy itd.
Zależy nam bardzo na podtrzymywaniu silnych bilateralnych relacji. Czynimy wszelkie wysiłki, by dotrzeć zwłaszcza do młodych Polaków, w wieku między 15 a 30 rokiem życia. Ta grupa wieku pozostaje w naszym zainteresowaniu z dwóch powodów. Z jednej strony, są to ludzie zbyt młodzi, by pamiętać Polskę sprzed przemian demokratycznych, z drugiej zaś - odkąd Polska stała się częścią UE - to oni właśnie stanowią największą euroentuzjastycznie nastawioną kategorię demograficzną. Obecnie ci młodzi ludzie mogą z łatwością podróżować, studiować oraz pracować w Europie, a z uwagi na dystans i koszty podróży są niestety mniej zainteresowani USA. W tym kontekście nieuchronnie powraca budząca wiele emocji, złożona kwestia wiz i perspektyw włączenia Polski do programu ruchu bezwizowego (Visa Waiver Programme). Chcielibyśmy, aby Polska była uczestnikiem tego programu. W tym momencie Polska nie spełnia wszystkich wymaganych prawem warunków członkostwa, stawianych przez Kongres USA. Niemniej, widzimy, że w Polsce z powodzeniem czynione są wysiłki w kierunku ich spełniania. Mamy nadzieję, że już wkrótce Polska dołączy do programu ruchu bezwizowego. Państwo polskie może liczyć na wsparcie Prezydenta Obamy oraz wielu członków Kongresu, którzy zaproponowali nowe prawo i nowe kryteria włączenia Polski do programu. Zanim to nastąpi, stawiamy sobie za cel, aby obsługa wizowa w amerykańskich placówkach konsularnych w Polsce była na najwyższym poziomie.
Proces aplikowania Polaków o wizę do USA nigdy jeszcze nie był tak łatwy i szybki jak obecnie. Nigdy też aż tyle postępowań wizowych nie kończyło się decyzją pozytywną. W sekcjach konsularnych USA w Warszawie i Krakowie aplikujący może umówić się na wywiad w ciągu kilku dni roboczych, a w szczególnych przypadkach nawet szybciej. Formalności trwają mniej niż godzinę, a większość z nich kończy się przyznaniem dziesięcioletniej wizy turystycznej. Dawno minęły czasy długiego oczekiwania na spotkanie z konsulem i długich kolejek przed Ambasadą. Stało się tak głównie za sprawą wydajnego systemu zarządzania spotkaniami oraz aplikacji online.
W Warszawie przebudowaliśmy też pomieszczenia Ambasady, aby umożliwić osobom zgłaszającym się na rozmowę z konsulem dogodne warunki oczekiwania.
Przed laty została zawieszona możliwość udziału Polaków w tzw. loterii wizowej. Obecnie Polacy znowu mogą brać udział w losowaniu Zielonych Kart. Losowo wybrani Polacy, którzy uczestniczyli w loterii w październiku 2011 r., znajdą się pośród 50 tys. ludzi z całego świata mogących ubiegać się o wizy imigracyjne od października 2012 r. Mimo wyraźnej poprawy sytuacji politycznej, społecznej i ekonomicznej w Polsce, nadal nie brakuje chętnych do spróbowania swojego szczęścia w losowaniu Zielonych Kart.
We wrześniu tego roku spędziłam kilka tygodni w rodzinnej społeczności w północno-zachodniej części Wisconsin. Spotkałam wówczas jednego z moich szkolnych kolegów, z polskimi korzeniami, który powiedział, że jego kuzyn odkrył swoje polskie korzenie i od tamtej pory już wiele odwiedził Polskę, w tym małe miasteczka, z których pochodzili jego przodkowie. Widząc nostalgię, jaką zapałał mój kolega, mówiąc o Polsce, zachęciłam go do przyjazdu do Polski, przekonując, że będzie bardzo pozytywnie zaskoczony tym, co zobaczy w kraju swoich przodków.
Lokalne historyczne stowarzyszenie w Wisconsin uhonorowało niedawno odchodzącego na emeryturę prezydenta miasta. Jego rodzice pochodzą z Krakowa, a on sam nigdy nie odwiedził Polski, nad czym bardzo ubolewał. W tamtejszym lokalnym sklepie spotkałam też starszą kobietę, która powiedziała mi o swoim ojcu urodzonym w Chicago wkrótce po tym, jak jej dziadkowie przyjechali tam z Nowego Sącza. Chociaż jej ojciec mówił po polsku, ona nigdy nie nauczyła się języka, ale zapamiętała stary poemat, który zwykł recytować jej nieżyjący już ojciec. Kobieta ta poprosiła mnie, bym spróbowała znaleźć dla niej kopię tego wiersza. Wiersz był o padającym śniegu, który wyglądał jak diamenty... Zauważyłam, że większość moich przyjaciół z dzieciństwa, którzy są częścią historycznej fali migracji z Polski do Stanów Zjednoczonych, wykazuje dużo większe zainteresowanie Polską obecnie, niż wówczas, gdy ich spotkałam po raz pierwszy.
Tłum. KF, JK