Moc przyciągania - centra handlowe w Wólce Kosowskiej

Monika Szulecka Ośrodek Badań nad Migracjami UW

Czy gdziekolwiek w Polsce powstanie równie duży kompleks centrów handlowych skupiający w dużej mierze cudzoziemskich przedsiębiorców oraz klientów z całej Polski i zagranicy? Czy cokolwiek zagraża funkcjonowaniu centrów handlowych w Wólce Kosowskiej? Czy dotykający gospodarki wielu europejskich (i nie tylko) krajów kryzys ekonomiczny spędza sen z powiek właścicieli hal i przedsiębiorców z Wólki Kosowskiej? Odkąd nie ma targowiska na Stadionie Dziesięciolecia, to Wólka Kosowska jest „mekką” dla wielu odbiorców hurtowych i detalicznych oraz spragnionych międzynarodowych doznań klientów, ale przede wszystkim miejscem pracy dla rzeszy cudzoziemców (pochodzących głównie z Wietnamu, Chin, Turcji i Indii) oraz wielu Polaków. Choć słychać częste narzekania, że prowadzenie tam biznesu nie jest już tak opłacalne jak kilka lat temu, to nic nie zwiastuje końca przedsiębiorczości (głównie azjatyckiej) w niewielkiej podwarszawskiej gminie Lesznowola. Co więcej, niektórzy spodziewają się dalszego rozwoju kompleksu handlowego w Wólce Kosowskiej, a właściwie rozwoju różnego rodzaju usług związanych z obecnością cudzoziemców w tym miejscu (budowa osiedli, powstawanie przedszkoli i punktów usługowych). A to może oznaczać koncentrację cudzoziemców w wymiarze przestrzennym.

Jaki wpływ na otoczenie i społeczność lokalną mają funkcjonujące w Wólce Kosowskiej centra handlowe? Czy, a jeśli tak, to jaki wpływ na funkcjonowanie tych centrów mają władze i instytucje lokalne? Odpowiedzi na ta i inne pytania starali się znaleźć badacze, którzy ruszyli do Wólki Kosowskiej, żeby z perspektywy zewnętrznego obserwatora, klienta, osoby poszukującej pracy i pracownika zaobserwować funkcjonowanie kompleksu handlowego, poznać opinie o nim oraz - w miarę możliwości - uchwycić relacje pomiędzy przedstawicielami różnych grup zawodowych i narodowych w kompleksie handlowym. Dla porównania, badacze wybrali się również do mniejszych centrów skupiających cudzoziemców, tj. centrum chińskiego w Jaworznie niedaleko Katowic oraz hali „chińskiej” w Rzgowie pod Łodzią.

Jak wynika z obserwacji i wywiadów, kompleks handlowy w Wólce Kosowskiej, na który składają się zespoły hal zarządzane przez Chińczyków, Wietnamczyków, Turków, Hindusów i Polaków, skupiający cudzoziemskich i polskich najemców powierzchni handlowej i usługowej nie ma i prawdopodobnie nie będzie miał w najbliższym czasie konkurencji w skali Polski, ale też w skali tej części Europy. Nadal jest zainteresowanie inwestycjami w okolicy kompleksu handlowego, co wiąże się z wykupem okolicznych gruntów, ku zadowoleniu ich właścicieli, ale czasem i zazdrości ze strony byłych właścicieli, którzy sprzedali swoje ziemie pod chińskie, wietnamskie bądź tureckie inwestycje dużo wcześniej i zdecydowanie taniej, lub też właścicieli działek, którzy wystawiali swoje grunty na sprzedaż, ale bez powodzenia. Trudno powiedzieć, czy i w jakim zakresie rozrośnie się sam kompleks handlowy. I choć, jak twierdzą przedstawiciele lokalnego samorządu, pojawiają się głosy pełne obaw, że okoliczne grunty będą w całości własnością cudzoziemców, to nie brakuje chętnych do sprzedaży gruntów czy nieruchomości, które posłużą migranckiej działalności ekonomicznej. Patrząc na rozwijające się w ostatnich latach różnego rodzaju usługi (na terenie centrów i poza nimi), można się spodziewać, że w okolicy pojawi się jeszcze więcej nieruchomości, ofert usługowych, biur i placówek ukierunkowanych na zaspokajanie potrzeb cudzoziemców. Już teraz niedaleko centrów znajduje się kasyno (jedna z ulubionych rozrywek Chińczyków), w przerwie w pracy lub między zakupami można wypić popularną w Azji bubble tea czy zaopatrzyć się w warzywa i przyprawy stosowane w kuchni azjatyckiej, dzieci posłać do międzynarodowego przedszkola w okolicy, jeśli nie pozostają pod opieką krewnych lub opiekunek, a wszelkie formalne sprawy załatwić z pomocą dostępnych coraz bardziej tłumaczy, wywodzących się często z drugiego pokolenia migrantów (dotyczy to głównie Wietnamczyków). Migranci związani z Wólką Kosowską to już nie tylko najemcy stoisk, ale też developerzy, doradcy finansowi, tłumacze, agenci nieruchomości. Choć przeważająca cześć cudzoziemców funkcjonujących w wymiarze ekonomicznym w Wólce Kosowskiej nadal ogranicza się do pracy w handlu, rzadziej w gastronomii. Równie ograniczona bywa przestrzeń, w której się poruszają. Część mieszka bowiem bądź w obiektach hotelowych na terenie centrów, bądź w bliskiej okolicy. I choć kompleks handlowy to ich miejsce pracy, to po bliższym przyjrzeniu się widać, że jest to również miejsce, w którym toczy się ich życie towarzyskie (rozmowy, gry w karty, wspólne posiłki), nierzadko rodzinne (wiele biznesów ma charakter rodzinny, a dodatkowo do centrów zabierane są czasem dzieci), a przy okazji można załatwić wiele formalności: w banku, na poczcie, w biurze rachunkowym czy kancelarii prawnej. Rodzi się pytanie, czy cudzoziemcy, którzy tam mieszkają, mają w ogóle potrzebę wychodzenia poza rejon centrów handlowych i jakie to może mieć skutki dla ich adaptacji w społeczeństwie polskim.

Czy kryzys ekonomiczny zawitał do hal targowych w Wólce Kosowskiej? Opinie w tej sprawie są podzielone. Spacery po halach targowych skłaniały do refleksji, że albo handel już nie jest tak opłacalny, albo wielu potencjalnych przedsiębiorców nie stać na prowadzenie działalności właśnie w halach targowych w Wólce Kosowskiej. Na to, bowiem, jak twierdzili rozmówcy w kontakcie z badaczami, trzeba mieć pieniądze. Bycie właścicielem czy najemcą boksu oznacza wyższy szczebel w hierarchii ekonomicznej. I nie każdy, zwłaszcza nowo przybyły cudzoziemiec, ma szansę szybko na tej pozycji się znaleźć. Na zamkniętych drzwiach wielu boksów wisiały ogłoszenia o chęci odsprzedaży bądź odstąpienia boksu. Jednocześnie, nadal sporo ogłoszeń widniejących w witrynach boksów handlowych czy usługowych dotyczyło ofert pracy. Nierzadko napisane były w językach obcych (chiński, wietnamski), co z góry sugeruje preferencje pracodawców. Co ciekawe, wymagania co do znajomości języków były też wyraźnie zaznaczone w ofertach pracy zgłaszanych w lokalnym urzędzie pracy: od stycznia do października 2012 r. na 1 863 oferty pracy w powiecie piaseczyńskim aż na 813 stanowiskach wymagana była znajomość języka chińskiego lub wietnamskiego. Kryzysu nie widać było też na parkingach wokół hal targowych czy w niektórych boksach. Zdarza się, że wnętrza stoisk nie odbiegają wyglądem od ekskluzywnych wnętrz drogich butików, a cudzoziemscy sprzedawcy mają do dyspozycji najnowsze modele różnych gadżetów, pomocnych w prowadzeniu biznesu i komunikacji. Czy to tylko pozory, czy przejawy rzeczywistej zamożności? A może sposób na przyciągniecie i utrzymanie klienta? Niektórym rzeczywiście nie powodzi się źle. Jest też prawdą, że walcząc o klienta i zysk, część azjatyckich przedsiębiorców wiele inwestuje: w wystrój, obsługę klienta, pośrednictwo w docieraniu do klientów. Część jednak pracuje w boksach, których wnętrze niczym nie różni się od targowiskowych stoisk, pełnych kartonów, poupychanych wszędzie paczek z towarem. Jak wynika z badań, to zresztą te kartony i folie pozostawiane byle gdzie, brak poczucia konieczności sprzątania pozostawianych po sobie śmieci i duże natężenie ruchu w godzinach funkcjonowania centrów bywają najbardziej uciążliwe dla okolicy. Z tymi problemami starają się jednak sukcesywnie radzić sobie władze lokalne, z udziałem cudzoziemskich zarządów hal.

Badanie zostało zrealizowane w 2012 r. w ramach projektu Stowarzyszenia Interwencji Prawnej i Instytutu Spraw Publicznych pt. „Różni, ale równi - badania nad równym traktowaniem cudzoziemców w Polsce”, współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu na Rzecz Integracji Obywateli Państw Trzecich i budżetu państwa. Raport z badania: N. Klorek, M. Szulecka (2013), Migranckie instytucje ekonomiczne i ich wpływ na otoczenie. Przykład centrów handlowych w Wólce Kosowskiej, ARE nr 2. Warszawa: SIP.

Opublikowano w numerze specjalnym: Dodatek: / 44 Listopad 2013