„Tam jest dom twój, gdzie serce twoje”- migracja Polek do Macedonii

Anna Zadrożna

W Macedonii mieszka obecnie ok. 350 obywateli Polski, a wśród nich znaczny udział mają Polki, które wyszły za mąż za Macedończyków. Większość kobiet wyjechała z Polski jeszcze za czasów Jugosławii*, pomiędzy rokiem 1971 a 1981, i osiedliła się najczęściej w Skopje lub w jednym z mniejszych miast, takich jak Ochryd, Bitola lub Gostivar. Zdecydowały się zostawić rodzinę, dom, przyjaciół i zamieszkać ponad tysiąc kilometrów na południe od domu, w kraju, którego dzisiaj wiele osób nie potrafi nawet wskazać na mapie. Choć kobiety te przyjechały z różnych stron, różnymi drogami i w różnych momentach swojego życia, do Macedonii przyciągnęła je ta sama siła: miłość.

W niniejszym artykule opisano historie Polek w Macedonii, oraz emocjonalne oraz racjonalne aspekty wyborów dokonywanych przez polskie migrantki, które poślubiły Macedończyków. Artykuł opiera się na wywiadach prowadzonych z Polkami w Republice Macedonii w 2012 r.

Historia migracji
Większość Polek, wśród których przeprowadzono badania, poznała swoich obecnych mężów podczas pobytu za granicą, zazwyczaj na wczasach w Bułgarii (która już w latach 1970. była atrakcyjnym celem podróży dla polskich turystów) lub na Węgrzech. Kilka par poznało się dzięki wspólnym znajomym czy w trakcie studiów w Polsce.

Historia wielu związków od momentu zapoznania do ślubu to przede wszystkim miesiące rozłąki. Wzajemna sympatia przeradzała się w głęboką miłość dzięki regularnej wymianie listów i okazjonalnym spotkaniom. Ze względu na realia ekonomiczno-polityczne możliwości podróżowania były ograniczone, szczególnie do Jugosławii, gdzie wymagano wizy. Kilka kobiet przyznało, że ówcześnie panujące konwenanse nie pozwalały na swobodne spotkania z sympatiami czy odwiedzanie swoich wybranków bez uprzedniego przedstawienia ich rodzicom. Decyzja o ślubie była równoznaczna z zakończeniem ustawicznej tęsknoty. W tym kontekście zawarcie związku małżeńskiego stanowiło upragniony cel, bez względu na trudności, które się z tym wiązały.

Jak powiedziała jedna z rozmówczyń, pani Justyna: „Osiem dni się znaliśmy, a 28 lat jesteśmy w związku małżeńskim, szczęśliwym związku małżeńskim (...). Osiem dni się znaliśmy, ale korespondowaliśmy...”. Historia związku pani Justyny to kilka krótkich, niemal przypadkowych spotkań podczas czterech lat rozłąki, niespodziewane oświadczyny, zaręczyny, ślub i przeprowadzka do Macedonii. Potem nastąpiło kilka lat akulturacji: nauki języka, dostosowywania się do lokalnych norm i zwyczajów oraz odnajdywania siebie między dwoma kulturami, wyznaniami oraz narodowościami.

Dla wielu migrantek z Polski jednym z największych wyzwań w Macedonii było znalezienie pracy, której brak był najczęstszą przyczyną migracji do innych krajów. Niektóre pary przed ostatecznym osiedleniem się w Macedonii spędziły kilka lat w Polsce czy Niemczech lub starały się o wizę do Kanady czy Nowej Zelandii. Jak powiedziała pani Anna: „Myślałam tak, że jak mąż zostanie [w Macedonii], to ja z mężem zostaję. Gdzie jest mąż, to tam ja... Pewnego czasu mieliśmy nawet myśli, żeby wyjechać. Bo jak ja nie pracowałam... Chcieliśmy wyjechać (...), ale nigdzie żeśmy nie dostali wizy, więc... Żeśmy nigdzie nie pojechali, zostaliśmy tutaj”.

Z wypowiedzi Polek wynika, że to właśnie znalezienie pracy było dla nich przełomowym momentem w procesie adaptacji. Zwiększało to ich poczucie sprawczości i dawało szanse zawarcia lokalnych znajomości i przyjaźni. Wiele kobiet znalazło zatrudnienie dzięki znajomości dwóch języków i dwóch kontekstów kulturowych - pracowały jako tłumaczki, nauczycielki języka polskiego, przewodniczki. Zatrudnienie migrantki często zależało jednak od pomocy ze strony męża lub jego krewnych i od sieci ich lokalnych znajomości. Ważna była także zdolność kobiet do radzenia sobie z lokalnymi procedurami i praktykami, nierzadko niejasnymi i zbyt zawiłymi, szczególnie dla nowo przybyłych migrantek.

Polsko-macedońska para. Fot. Archiwum rodzinne.

Chociaż w wypadku wszystkich par motywem zawarcia małżeństwa była miłość, późniejsze wy-bory życiowe, w tym decyzja o miejscu zamieszkania, to wynik pogłębionej refleksji nad praktycznymi aspektami codziennego życia, takimi jak szanse zatrudnienia, aktualna sytuacja polityczna czy też polityka migracyjna danego kraju. Wiele par poznało się pod koniec lat 1970. i decyzje o wspólnej przyszłości podejmowało w czasach burzliwych przemian, wywołanych m.in. śmiercią Josefa Broz Tito w 1980 r. (uznawaną za symboliczny początek rozpadu Jugosławii) i wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce. Do wczesnych lat 1990. wyjazd do ówczesnej Jugosławii był przede wszystkim racjonalnym wyborem, dającym lepsze perspektywy na dostatnie życie. Wiele kobiet podkreślało, że decyzja o wyjeździe poparta była tym, że mąż miał pracę w Jugosławii oraz mógł znaleźć zatrudnienie żonie. Choć większość kobiet przez pierwsze lata pobytu w Macedonii pozostawała bez pracy, było to bardziej społecznie akceptowane niż sytuacja odwrotna, kiedy to kobieta zmuszona byłaby utrzymywać rodzinę. Przenosiny do Macedonii wpisywały się też w macedońską tradycję, zgodnie z którą kobieta przeprowadza się po ślubie do męża. To na mężu spoczywa obowiązek zapewnienia domu i troska o bezpieczeństwo finansowe rodziny. Chociaż matrylokalizm jest dozwolony i praktykowany, mąż mieszkający w domu żony jest zwykle obiektem żartów i określa się go mianem doma zet, czyli „domowy kawaler”.

We wspomnieniach z lat 1970.-1990. pojawiał się także wątek „luzu”, który urzekał w ówczesnej Jugosławii. Rozmówczynie widziały „luz” w większej swobodzie, optymizmie i poczuciu wolności zarówno w sferze materialnej, czyli funkcjonowaniu na „normalnym poziomie” (oznaczającym codzienny dobrobyt i możliwość kształcenia dzieci), jak i w sferze kulturowej. Wiele kobiet wspominało o braku niechęci wobec obcych, tolerancji religijnej i relatywnie większej niż w wielu miejscach w Polsce otwartości na inność. Pani Anna poznała męża na praktykach studenckich w Skopje, po dwóch latach zdecydowała się na ślub i przeprowadzkę do ówczesnej Jugosławii. Decydując się na wyjazd, kierowała się nie tylko tęsknotą za ukochanym, lecz również ciekawością, chęcią poznania nowej kultury, otwartością na przygodę. Nie myślała o wyjeździe w kategoriach rozłąki z rodziną w Polsce i radykalnej zmiany życia.

Dwa kraje, dwie kultury, dwa wyznania
Chociaż decyzja o wyjeździe z kraju podejmowana była także na podstawie racjonalnych przesłanek, to raczej miłość ułatwiała akulturację w nowym kraju osiedlenia. Na przykład w małym macedońskim miasteczku kobiecie nie wypadało chodzić latem w szortach lub odwiedzać kawiarnie. Dla wielu Polek takie ograniczenia były zaskoczeniem, bardzo trudnym do zaakceptowania. Ale uczucie łączące Polkę z Macedończykiem pomagało przyzwyczaić się do nowych zwyczajów.

Cerkiew nad Ohrydem. Fot. M. Turkowska.

Wiele kobiet podkreśliło także rolę, jaką ich mężowie odegrali w podtrzymywaniu ich więzi z polskością i innymi Polkami. Jako osoby znające lokalne warunki mężowie pomogli Polkom mieszkającym w Macedonii założyć pierwsze stowarzyszenia polonijne. Pani Barbara wspomniała: „Nasi mężowie, w pozytywnym stwierdzeniu, bardzo nas w tym podtrzymywali, bo my, stwarzając takie towarzystwo, myślałyśmy przede wszystkim o tym, aby sobie sprawić przyjemność (...), żeby się spotkać w trakcie Wigilii, żeby przypomnieć, jak to babcia gotowała potrawy wigilijne, żeby na Wielkanoc jajkiem się połamać, żeby sobie pośpiewać kolędy i inne piosenki polskie”.

Większość Polek, z którymi przeprowadzono wywiady, to żony prawosławnych Macedończyków. Niektóre pary zawarły ślub w kościele katolickim, inne - w cerkwi lub jedynie w urzędzie stanu cywilnego. W większości rodzin obchodzi się święta obu wyznań, za czym idzie zachowywanie zwyczajów z obu krajów. Na przykład podczas Wigilii katolickiej na stole stawianych jest dwanaście potraw, a na Wigilię prawosławną pieczony jest chleb z pieniążkiem.
Szeroko pojęte praktyki synkretyczne, czyli praktyki łączące elementy różnych religii, intensyfikują się w pokoleniu dzieci migrantek. Zdarzają się przypadki dzieci ochrzczonych w kościołach prawosławnych, przyjmujących następnie komunię świętą w kościele katolickim.

Dzieci z polsko-macedońskich małżeństw znają oba języki, często interesują się polską kulturą i literaturą oraz utrzymują więzi z Polską. Wiele z nich ma wspomnienia z kolonii w Polsce, wakacji u dziadków, a także ze studiów w Polsce. Jak podkreślała większość rozmówczyń, najważniejsze w rodzinach mieszanych jest to, żeby mąż i żona szanowali obie tradycje, szczególnie w odniesieniu do wychowywania dzieci. Potwierdzeniem może być cytat z wypowiedzi pani Justyny: „Od małego dziecka, od małych dzieci, dzieci wychowywałam w tym duchu i polskim, i macedońskim. Żeby ceniły i jedną wiarę, i drugą wiarę, a one, jak będą miały 18 lat, żeby sobie... wybrały. I tak też zostało (...) z tego jestem szczęśliwa”.

Ulica w Skopje. Fot. M. Turkowska.

Chociaż migrantki kultywują polską tradycję, śledzą polskie media i dbają o to, aby dzieci uczyły się języka polskiego, ich więzi z rodziną i przyjaciółmi w Polsce stopniowo słabną. Część kobiet spędziło w Macedonii więcej lat życia niż w Polsce i zauważa, że choć w Polsce nadal jest rodzina, to większość przyjaciół jest już w Macedonii. Pani Agnieszka powiedziała: „Jest takie powiedzenie - tam jest dom twój, gdzie serce twoje, i tutaj jesteśmy razem, żyjemy, jesteśmy szczęśliwi, jesteśmy rodziną i to jest nasz dom. Nawet moi rodzice mówią «o, przyjechałabyś do domu», ale ja jestem w domu”.

***

Migracja Polek do Jugosławii/Macedonii tylko pozornie powodowana była jedynie porywem serca. Chociaż motywem relacji była miłość, decyzję o wyjeździe podejmowano w kontekście politycznych i ekonomicznych uwarunkowań, rodzinnych i społecznych zależności. Miłość oraz wzajemny szacunek, tolerancja, zrozumienie i wytrwałość - wszystko to pomogło związkom przetrwać, nawet pomimo wielu różnic.

Opublikowano w numerze specjalnym: Dodatek: / 50 Grudzień 2014