Grecko-macedońska odyseja przez Polskę

Aleksandra Foryś

Nie dla wszystkich narodów koniec drugiej wojny światowej oznaczał koniec działań wojennych. W 1946 r. w Grecji pomiędzy komunistyczną partyzantką i monarchistami wybuchł konflikt, w wyniku którego - wedle różnych szacunków - zginęło od 120 tys. do 150 tys. ludzi, a 30 tys. dzieci trafiło w charakterze uchodźców do krajów byłego bloku wschodniego.

Polska nie mogła jawnie wspierać greckich partyzantów, gdyż Związek Sowiecki nie chciał się otwarcie angażować w konflikt w Grecji, a Polska już wtedy znajdowała się w sowieckiej strefie wpływów. Dlatego działania wspierające musiały być prowadzone w sposób tajny. W ramach pomocy partyzantce komunistycznej przesyłano broń, lekarstwa, mundury i odzież. Już w trakcie wojny domowej Polska stała się schronieniem dla wielu uchodźców - najpierw do Polski trafiło ok. 3,5 tys. dzieci, a później, w ramach akcji łączenia rodzin prowadzonej przez Czerwony Krzyż, do naszego kraju przybyło kolejnych 11 tys. osób.

Ponieważ działania wojenne rozpoczęły się na północy kraju, czyli w Macedonii Egejskiej, ich świadkami byli nie tylko Grecy, ale również zamieszkujący te tereny etniczni Macedończycy. Ci ostatni poparli komunistów, ponieważ liczyli na realizację obietnicy utworzenia na tych ziemiach macedońskiej autonomii. W efekcie wśród dziecięcych uchodźców znaleźli się zarówno Macedończycy, jak i Grecy. W Polsce początkowo mówiono wyłącznie o uchodźcach greckich, ponieważ nie widziano większej różnicy między tymi dwiema grupami i brakuje konkretnych danych uwzględniających odrębność tych dwóch grup. Nie bez znaczenia było też podejście samych Greków, którzy pełnili kierownicze stanowiska w organizacjach uchodźczych i często odmawiali uznania odmienności etnicznej Macedończyków, gdyż widzieli w nich po prostu Greków.

Pierwsi uchodźcy z Grecji w Polsce
Trafiające do Polski dzieci umieszczano w Państwowych Ośrodkach Wychowawczych (POW) tworzonych w domach wypoczynkowych w Lądku-Zdroju, Płaskowicach, Dusznikach czy Szczawnie-Zdroju. Dzieci trafiły do spokojnych, uzdrowiskowych miejscowości, ponieważ brakowało odpowiednich lokali do zakwaterowania tak dużej liczby dzieci w innych miejscowościach, ale też mali uchodźcy dotarli do Polski w złym stanie zdrowia, wychudzone i chore po długiej podróży, więc konieczne było zapewnienie im odpowiednich warunków do zdrowienia i dojścia do siebie po trudach wojny.

Strona z elementarza w języku macedońskim wydanego w Warszawie w 1958 r.

Drugą falę uchodźców z Grecji stanowili ludzie (zarówno dzieci, jak i dorośli), którzy trafili do Polski już po wojnie przegranej przez komunistów. Część uchodźców szukała w Polsce swoich dzieci, część uciekła z Grecji przed represjami bądź została zmuszona do opuszczona swoich domów.

W 1950 r. większość dzieci przeniesiono do POW w Zgorzelcu, który decyzją rządu z 1949 r. miał stać się centralnym ośrodkiem dla uchodźców z Grecji. Z tego powodu dorosłych emigrantów również kwaterowano w Zgorzelcu, w pustych poniemieckich domach. W mieście otwarto dla nich m.in. grecką świetlicę oraz stołówkę. Dlatego też o Zgorzelcu mówiono „Republika Grecka”.

Nieplanowana integracja
Początkowo nikt nie przypuszczał, że pobyt greckich i macedońskich uchodźców potrwa tak długo - spodziewano się rychłego zwycięstwa komunistów, w które wiarę podsycała Komunistyczna Partia Grecji. W 1951 r. stało się jednak jasne, że monarchiści wygrali, a klęska komunistycznej Demokratycznej Armii Grecji (DAG) stała się faktem. W tym samym roku wiele dzieci uchodźczych w Polsce zostało ponownie przeniesionych - tym razem do nowo utworzonego POW w Policach koło Szczecina. Dzieci miały tam lepsze warunki do dalszego rozwoju (zarówno bytowe, jak i edukacyjne). Z kolei dorosłych zaczęto kwaterować również w innych miastach Polski, nie tylko w Zgorzelcu. Polska Rzeczpospolita Ludowa przyznała uchodźcom azyl polityczny.

Wkrótce państwo polskie zaczęło stopniowo odcinać uchodźców od pomocy finansowej. Na przykład stołówki były dostępne już tylko dla najbardziej potrzebujących (niezdolnych do pracy).

W efekcie - dotychczas żyjący w izolacji - uchodźcy musieli zacząć się integrować z polskim społeczeństwem. Placówki wychowawcze zaczęły też być z czasem opuszczane przez ich podopiecznych. Dorastający uchodźcy byli w nieco lepszej sytuacji niż osoby, które przybyły do Polski już jako dorośli ludzie, ponieważ ci ostatni w większości mieli niskie wykształcenie i byli rolnikami z zawodu. Dzieci, które po osiągnięciu pełnoletności opuszczały POW w Policach, miały natomiast zwykle jakiś fach w ręku, mogły też bez przeszkód kontynuować edukację. Początkowo na studia dostawały się one bez jakichkolwiek egzaminów wstępnych. Potem ten przywilej zniesiono.

W obliczu klęski DAG część uchodźców zapuściła w Polsce korzenie, czemu sprzyjały m.in. zawierane coraz częściej małżeństwa z Polakami. Korzenie te były jednak nieraz pozorne - wielu uchodźców tęskniło za rodzinną ziemią, za „swoimi”. Dlatego po zakończeniu konfliktu między ZSRR a Jugosławią w 1956 r., gdy umożliwiono uchodźcom wyjazd do Jugosłowiańskiej Republiki Macedonii, ponad 5 tys. osób zdecydowało się na ten krok. Nadal nie mogli wrócić do swoich rodzinnych wiosek w Macedonii Egejskiej, ale dano im możliwość zamieszkania „tuż za miedzą”. Niezdecydowanych Macedonia kusiła lepszymi niż w Polsce warunkami mieszkaniowymi, obietnicą miejsc pracy i wyższymi zarobkami.

Powrót na południe - przyjazd do Jugosłowiańskiej Republiki Macedonii
Po przyjeździe do Macedonii uchodźców rozlokowywano przede wszystkim w Skopje, ale też przy granicy z Albanią, aby wzmocnić żywioł słowiański w takich miastach jak Tetowo, Kiczewo i Gostiwar. W wywiadach prowadzonych w 2011 r. ten początkowy okres był różnie wspominany przez macedońskich rozmówców. Niektórzy widzieli w przyjeździe do Macedonii szansę na poprawę swojego losu: „Płaca nauczyciela w Polsce była mała, nauczycielki w Polsce mówiły «ooo… ja nigdy samochodu nie będę miała». A tutaj, jak ja przyjechałem, od razu mogłem sobie na raty kupić” (Lefter, l. 65). Dla wielu Macedończyków, szczególnie tych młodszych, wyjazd do Macedonii okazał się jednak trudnym doświadczeniem. W Polsce zdążyli nawiązać już pierwsze ważne przyjaźnie, a w Macedonii znów musieli zaczynać wszystko od nowa. Część była też zawiedziona warunkami, w jakich przyszło im żyć - np. obiecane mieszkanie okazywało się pokojem w hotelu robotniczym, w którym musieli mieszkać z całą, pięcioosobową rodziną: „Przekląłem dzień, kiedy zdecydowałem się przyjechać tutaj, do Jugosławii. Żebym wiedział, co nas tutaj czeka… Żeby mi droga była, mówię, z Piechowic do Skopje złotem zasłana, nie ruszyłbym się…” (Riste, l. 75).

I tak, po przyjeździe do Macedonii jedni po raz kolejny przemeblowali całe swoje życie - z mniejszym lub większym sukcesem. Inni od samego początku świetnie odnaleźli się w nowej rzeczywistości, ponieważ znaleźli niszę dla siebie (np. pan Lefter jest cenionym trenerem piłki ręcznej). Byli jednak i tacy, którzy nie mogli znieść tęsknoty za swoją „nową” ojczyzną i wrócili do Polski.

Żródła:
Kurpiel A. (2012). Uchodźcy z greckiej wojny domowej na Dolnym Śląsku. Zarys problematyki [w:] W. Kucharski, G. Strauchold (red.). Ziemie Zachodnie - historia i perspektywy. Wrocław. s. 157-169.
Kurpiel A. (2010). Macedońskie „dzieci uchodźcy” z greckiej wojny domowej - zapomniani przybysze na powojenny Dolny Śląsk. „Pamięć i Przyszłość” nr 9 (3/10): Obcy? Inni? Bliscy. Pobrano: 24.08.2014.
Pudło K. (1995). Grecy i Macedończycy w Polsce 1948-1993. Imigracja, przemiany i zanikanie grupy. „Sprawy Narodowościowe - Seria nowa”, t. IV, z.1, s. 133-151.
Pudło K. (1997). Uchodźcy polityczni z Grecji w Polsce (1948-1995). [w:] Z. Kurcz (red.). Mniejszości narodowe w Polsce. Wrocław.
Wojecki M. (1989). Uchodźcy polityczni z Grecji w Polsce 1948-1975. Jelenia Góra.

Opublikowano w numerze specjalnym: Dodatek: / 50 Grudzień 2014