Mur między światami
Ma sześć metrów wysokości i zwieńczony jest drutem kolczastym. Do tego wieżyczki strażnicze, droga dla patroli i dodatkowe 3-metrowe płoty po obu jego stronach. To nie mur więzienia, ale ogrodzenie oddzielające Melillę od Maroka, a dla migrantów z całej Afryki - granica ich świata, za którą rozciąga się wymarzony raj.
Melilla, tak jak Ceuta, chociaż geograficznie leży na południowym brzegu Morza Śródziemnego, politycznie należy do Europy. Te dwie eksklawy hiszpańskie prawie codziennie są celem szturmów migrantów chcących nielegalnie dostać się do Europy. Cudzoziemcy są coraz bardziej zdesperowani, zwłaszcza że mur jest jednym z ostatnich etapów często wielomiesięcznej, a niektórych przypadkach i wieloletniej wędrówki przez pustynię w drodze do lepszego życia. Atakują płot w kilkusetosobowych grupach zwykle o świcie, wykorzystując mgłę, z nadzieją, że przynajmniej części osób uda się przedostać. W kwietniu, w obronie przed policjantami, jeden z uciekinierów podpalił własną koszulę i próbował w ten sposób odstraszyć strażników. Wielu zostaje rannych czy nawet ginie przy próbie sforsowania przeszkody, tak jak w styczniu br., gdy pięciu migrantów zginęło prawdopodobnie od gumowych kul strażników. Szacuje się, że w samym marcu około 1 000 osób próbowało przedostać się przez mur, a około połowie z nich to się udało. W maju tylko jednego dnia prawie 700 osób próbowało przekroczyć granicę. Hiszpania w odpowiedzi zaczęła uszczelniać ogrodzenie, zwłaszcza że hiszpański Sąd Najwyższy zabronił używania gumowych kul do czasu wyjaśnienia przyczyn śmierci ofiar „muru”.
Z jednej strony muru czeka, jak się szacuje, ok. 80 tys. uciekinierów liczących na swoją szansę przekroczenia granicy, z drugiej - prawie 2 tys. „szczęśliwców”, którzy stłoczeni w obozie przeznaczonym dla czterokrotnie mniejszej liczby osób czekają na deportację bądź przeniesienie do obozu w Hiszpanii kontynentalnej. A tam liczą na, niekoniecznie legalną, podróż dalej na północ, przede wszystkim do Francji.
MP