Zanurzając się w świecie „Angoli”
Jeden z bohaterów reportażu mówi tak: „antropologia czerpie swoją epistemologię z tak zwanej przez Ernesta Gellnera baptystycznej teorii wiedzy, czyli wiedzy-przez-całkowite-zanurzenie. Moja wiedza i interpretacje dotyczące Polaków w Wielkiej Brytanii biorą się więc z aktu zanurzenia w tym świecie i opisywania czegoś, w czym wielokrotnie w swoim życiu uczestniczyłem”. I choć brzmi to szalenie poważnie i naukowo, pozostałych kilkudziesięciu bohaterów książki Ewy Winnickiej robi dokładnie to samo - nieśmiało lub z pełną brawurą, z nadzieją lub ogarnięci strachem zanurzają się w którymś momencie swojego życia w świecie Angoli i życie to zmieniają bezpowrotnie. Choć wielu z nich na Wyspy wyjechało jeszcze przed akcesją Polski do UE, większość historii, które relacjonuje Winnicka, ma swój początek po 2004 r., gdy Brytyjczycy otworzyli dla Polaków swoje granice oraz rynek pracy wraz z wszelkimi dobrodziejstwami brytyjskiego welfare state. Jednak to, że nie otworzyli dla nas swoich serc, dusz czy domów, boli bohaterów i ból ten jest jedną z osi spajających opisane w książce opowieści „najeźdźców”, jak za prasą brytyjską nazywa polskich emigrantów autorka. W ostatniej dekadzie setki tysięcy (a być może miliony) Polaków wykonały skok na głęboką wodę, decydując się na wyjazd do - z jednej strony - otwarcie wielokulturowego, a - z drugiej - tak odmiennego kraju, jakim jest Wielka Brytania. Reportaż z tego wielkiego narodowego „kursu nurkowania” pokazuje, że umiejętność meandrowania w wirach społecznych osobliwości i prawnego operowania kodami kulturowymi w relacjach międzyludzkich to klucz do sukcesu i poczucia życiowego spełnienia. Niezależnie od tego, czy jest się dyrektorem w City, masażystką w domu opieki, trenerem MMA czy taśmowym w sortowni śmieci, jedynie zrozumienie mentalności tytułowych Angoli sprawi, że osiąga się życiową równowagę.
Reportaż ten nie jest portretem współczesnej polskiej emigracji na Wyspach. Zbyt wiele tu historii sukcesu ludzi o kosmopolitycznym usposobieniu, dla których Wielka Brytania to jedno z wielu miejsc, w których mogliby mieszkać. Pisarka, profesor, pracownicy agencji reklamowych, menadżer wysokiego szczebla w międzynarodowej korporacji, absolwent elitarnego liceum czy pracujący dla organizacji pozarządowych i samorządowych są jednak dla Winnickiej ciekawi, bo mają znacznie bardziej wnikliwe spojrzenie na brytyjską kulturę, która - widziana oczami „najeźdźców” - jest tu prawdziwą bohaterką. Bohaterką, co należy podkreślić, o niejednoznacznie pozytywnych cechach. Tytułowi Angole pod płaszczykiem akceptacji dla wielokulturowości, pozornej grzeczności i nienagannego uśmiechu kryją silne resentymenty, brak zrozumienia dla „dzikiego” usposobienia Polaków oraz nieme żądania, by najeźdźcy dostosowali się do angielskich czy irlandzkich zasad współżycia społecznego.
MA
Winnicka E., (2014). Angole. Wołowiec: Czarne.