Konieczność, szansa, szaleństwo

Czy migracje są dla Polaków koniecznością, czy szansą? Jak zmieniały się te okoliczności w ciągu minionych dekad? Czy emigracja poakcesyjna była dla Polski okazją do dopełnienia procesu modernizacji? Na te fundamentalne pytania próbował odpowiedzieć w swoim plenarnym wystąpieniu na konferencji prof. Marek Okólski, Dyrektor Ośrodka Badań nad Migracjami UW (OBM UW).

Po 1989 r. Polacy uzyskali dostęp do zagranicznych rynków pracy, ale tylko w ograniczonym zakresie. Efektem było, rozpoznane przez badaczy OBM UW, zjawisko migracji niepełnej, czyli znamiennych dla tamtego okresu wyjazdów o charakterze wahadłowym, często nieudokumentowanym, które to wyjazdy ludzie nierzadko zmuszeni byli podejmować w celu zaspokojenia najbardziej podstawowych potrzeb swoich rodzin. Skutkiem takiego działania była podwójna marginalizacja migrantów. Nie mogli oni ani przejść do zmodernizowanego sektora gospodarki w Polsce, ani zintegrować się na rynku pracy kraju przyjmującego. Ponadto zarobione za granicą pieniądze miały ograniczony potencjał rozwojowy - wydawane były głównie na potrzeby konsumpcyjne. Nie można też było mówić o pozytywnym wpływie pracy za granicą na nabywanie przez migrantów nowych umiejętności. W efekcie wiele regionów pozostawało w rozwojowym klinczu.

Po akcesji Polski do Unii Europejskiej znacząco zmieniły się warunki mobilności. Oprócz podejmowania tymczasowej pracy za granicą możliwe stały się długookresowe pobyty w innych krajach. Ci pracownicy, którzy mieli problemy z odnalezieniem się na rynku krajowym, zyskali zatem szansę na pełną integrację ekonomiczną w krajach przyjmujących. Jak zauważa prof. Okólski, wobec licznych wyjazdów zagranicznych, które nastąpiły po 1 maja 2004 r., w Polsce także pojawiła się szansa na dokonanie zasadniczych zmian w funkcjonowaniu lokalnych rynków pracy. Dopełnienie procesu modernizacji polskiej gospodarki umożliwiłoby lepsze dopasowanie oferty zatrudnienia do zmieniających się kwalifikacji Polaków. Można się spodziewać, że w efekcie powstałyby zachęty dla emigrantów do powrotu będące efektem wejścia Polski na wyższą ścieżkę rozwoju. W swoim wystąpieniu prof. Okólski postawił pytanie o to, czy aby Polska nie przegapiła lub może nawet bezpowrotnie nie zmarnowała tej szansy.

Z analiz przedstawionych podczas konferencji wynika, że bardzo wyraźnie widoczne są narastające nierówności pomiędzy regionami. Województwa takie jak mazowieckie czy wielkopolskie są bardzo atrakcyjne - względnie mało osób z nich wyjeżdża za granicę, i względnie dużo osób do nich z zagranicy przyjeżdża. Dokładnie odwrotna sytuacja jest jednak w województwach takich jak podkarpackie czy małopolskie. Trudno się także doszukiwać jednoznacznie pozytywnych efektów emigracji poakcesyjnej dla formowania kapitału ludzkiego - zarówno w wypadku samych migrantów, jak i na poziomie makrospołecznym (brain gain). Częste wykonywanie przez polskich migrantów pracy poza wyuczonym zawodem czy poniżej kwalifikacji wymuszone jest specyficznym zapotrzebowaniem na rynkach pracy państw przyjmujących. Wobec powyższych uwarunkowań Polacy migracje niepełną zastąpili migracja płynną - w poszukiwaniu najkorzystniejszego zatrudnienia dopuszczają wielokrotne zmiany miejsca pobytu, w tym powroty do Polski, ponowne wyjazdy czy migracje z jednego państwa obcego do innego.
Albert Einstein zauważył kiedyś, że robienie czegoś w ten sam sposób i oczekiwanie różnych rezultatów jest oznaką szaleństwa. Jeśli więc nie dokonując zasadniczych zmian na polskim rynku pracy - wśród których według prof. Okólskiego powinno się znaleźć m.in. jego uelastycznienie, uniezależnienie gospodarstw domowych od gospodarki naturalnej czy stworzenie zachęt do rozwoju inicjatyw społecznych i przedsiębiorczości - oczekujemy, że nastąpią liczne powroty do kraju lub że zmieni się nasza sytuacja demograficzna, to chyba musimy być szaleni.           

JN

Opublikowano w numerze specjalnym: Dodatek: / 47 Kwiecień 2014