Zamieszki a deprywacja - spojrzenie na mapę

Joanna Nestorowicz

Nałożenie mapy Londynu z zaznaczonymi miejscami zamieszek na mapę pokazującą dzielnice miasta o największej deprywacji uwidacznia współwystępowanie zamieszek oraz względnie dużego wykluczenia społecznego (choć oczywiście nie brakuje też wyjątków od tej zasady).

Źródło: londonprofiler.org
Źródło: http://www.londonprofiler.org,

Kolor czerwony - rejon plasujący się wśród obszarów o najwyższym poziomie deprywacji według Indeksu Deprywacji, kolor fioletowy - obszar plasujący się wśród rejonów o najniższym poziomie deprywacji, dane za rok 2007. Indeks Deprywacji, liczony na potrzeby brytyjskiej administracji publicznej, mierzy zróżnicowanie ludności w siedmiu wymiarach: dochodowym (waga w indeksie - 22,5%), zatrudnienia (22,5%), stanu zdrowia (13,5%), wykształcenia (13,5%), barier w dostępie do mieszkań i usług społecznych (9,3%), przestępczości (9,3%) oraz środowiska naturalnego (9,3%).

http://www.guardian.co.uk/News/datablog/interactive/2011/aug/09/uk-riots...,

http://www.communities.gov.uk/archived/publications/communities/indicesd....

Należy zwrócić uwagę, że Indeks Deprywacji (zob. opis pod mapą) wskazuje na relatywną pozycję mieszkańców danej dzielnicy Londynu względem londyńczyków z innych dzielnic i nic nie mówi o absolutnym poziomie dobrobytu. Z porównania wartości Indeksu w roku 2004 oraz 2007 (zob.: http://www.londonprofiler.org; brak jest danych za rok 2011) widać, że dzielnice, w których zamieszki były najczęstsze, są tymi, które w obu latach znalazły się wśród obszarów o najwyższym poziomie deprywacji. Porównanie to sugeruje też występowanie w Londynie stale zwiększającej się polaryzacji społeczeństwa pod względem poziomu deprywacji - ci, którzy byli wykluczeni pozostają wykluczeni, ale jednocześnie ci, którzy reprezentowali średnie wartości Indeksu, raczej podnieśli w tym czasie swój poziom dobrobytu.

Przyczynkiem do wybuchu niepokojów społecznych w Londynie i innych miastach Wielkiej Brytanii nie musi więc być obiektywny poziom marginalizacji społecznej, ale poczucie bycia w gorszej sytuacji niż inni (choć jedno nie wyklucza drugiego). A trwanie w takim stanie przez dłuższy czas z pewnością tylko potęguje frustracje i w konsekwencji może prowadzić do obserwowanej anomii.

Opublikowano w numerze: 31 / Październik 2011 | Kategoria: Artykuły