Nieswobodny przepływ osób
Imigranci zabierają pracę w niektórych częściach kraju i obciążają system zabezpieczenia społecznego. To argumenty brytyjskiego parlamentarzysty, Stewarta Jacksona, który proponuje ograniczenie obowiązywania unijnej swobody przepływu osób na terenie Wielkiej Brytanii.
Stewart Jackson należy do Partii Konserwatywnej i reprezentuje mieszkańców Peterborough - 180-tysięcznego miasteczka we wschodniej Anglii, którego populacja od 2001 r. wzrosła o 20 proc., dla 2/3 dzieci angielski nie jest ojczystym językiem, a 30 proc. mieszkań socjalnych zajmują obywatele UE. W październiku br. przedstawił on w brytyjskim parlamencie projekt ustawy o nazwie „EU Free Movement Directive (Disapplication) Bill”. Jackson chce, aby obywatele innych krajów UE, którzy przyjeżdżają do Wielkiej Brytanii, musieli zawczasu mieć zapewnioną pracę i nie uzyskiwali dostępu do świadczeń społecznych finansowanych ze środków publicznych przez pierwsze 18 miesięcy pobytu. Ponadto, chciałby zastrzec, aby imigranci byli zdrowi i niekarani.
Swoje działanie Jackson motywuje obawami licznych wyborców o zbyt duży napływ migrantów do Wielkiej Brytanii, prawem parlamentu do dyktowania warunków, na jakich cudzoziemcy mogą przebywać na terenie danego kraju, oraz koniecznością przywrócenia państwu kontroli nad własnymi granicami. W swoich staraniach polityk zamierza bazować na doświadczeniach Hiszpanii, która za zgodą Komisji Europejskiej w 2011 r. zamknęła rynek pracy dla imigrantów z Rumunii (uprzednio otwierając go w 2009 r.) ze względu na trudną sytuację na rynku pracy.
Działania Jacksona sprowokowały liczne pytania w Internecie: co by się stało, gdyby to miliony brytyjskich emigrantów zostały nagle zmuszone do powrotu do domu? A co, gdyby miliony imigrantów w Wielkiej Brytanii nie przyszły któregoś dnia do pracy? Tymczasem, projekt doczekał się już drugiego czytania w Izbie Gmin.
JN