Polska to nie Bollywood

Czasami zawarcie związku małżeńskiego to nie lada wyczyn, a niechęć urzędników może być barierą nie do pokonania. Przekonali się o tym Agnieszka i Narayan*, którzy próbowali wziąć ślub w jednym z mazowieckich urzędów stanu cywilnego.

Problemy polsko-hinduskiej pary narzeczonych zaczęły się już na etapie wyboru nazwiska. Agnieszka chciała przyjąć nazwisko narzeczonego i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że według hinduskiej tradycji nazwiskiem żony jest imię jej męża. Urzędnicy uznali, że jest to absolutnie niemożliwe, bo niezgodne z polskimi przepisami. W obawie przed przyszłymi biurokratycznymi problemami Agnieszka zdecydowała się zrezygnować z tego ważnego dla Hindusów zwyczaju. Oznacza to jednak dla niej, że w Indiach może być uważana za siostrę męża, a nie za żonę.

Kolejną przeszkodą była konieczność przedstawienia zaświadczenia z kraju pochodzenia pana młodego o braku przeciwwskazań do zawarcia małżeństwa. Niestety, okazało się, że Indie są jednym z tych krajów, w których tego typu zaświadczeń się nie wydaje. To wyjaśnienie nie przekonało jednak polskich urzędników, którzy zalecili narzeczonym założenie sprawy w sądzie w celu zdobycia orzeczenia, że nie mogą uzyskać takiego dokumentu. Dla młodej pary oznaczałoby to kolejne miesiące czekania. A tymczasem Narayanowi kończyła się polska wiza i jednocześnie zezwolenie na pobyt w Wielkiej Brytanii, gdzie mieszkał przez wiele lat. Nie licząc już na pomyślne zakończenie sprawy w Polsce, narzeczeni postanowili wyjechać i zalegalizować związek na Wyspach. A tam - ku ich zaskoczeniu - wszystko udało się załatwić niemal od ręki.

Czy to już szczęśliwy finał tej historii? Niestety nie. Po powrocie do Polski pojawiły się problemy z zalegalizowaniem szkockiego aktu ślubu, bo, m.in., nie zostało w nim wpisane nazwisko panieńskie teściowej Agnieszki. Urzędnicy nie chcieli też uznać aktu urodzenia Narayana
z powodu rzekomo błędnej transkrypcji jego nazwiska. A przy tym wciąż trzeba było ponosić wysokie koszty tłumacza przysięgłego, z którego udziałem musiała być załatwiana większość spraw w urzędach. Jak podkreśla Agnieszka, wiele problemów nie wynikało wyłącznie z bezdusznych przepisów, ale z niechęci urzędników do zajęcia się nietypową sprawą.

Agnieszka starała się o zawarcie małżeństwa z hinduskim narzeczonym w Polsce przez dziewięć miesięcy, w końcu zrezygnowała i ostatecznie wzięła ślub w Szkocji. Dziś ona i Narayan są już małżeństwem. Kontakty z polskimi instytucjami wciąż nie układają im się najlepiej. Jej koleżanka Dagmara*, która postanowiła pobrać się z Hindusem w Polsce i zaczęła załatwiać formalności w podobnym czasie, do chwili obecnej - a minął już ponad rok - nie może się tego doczekać.        

  RS

* Imiona zostały zmienione.

Opublikowano w numerze: 42 / Czerwiec 2013 | Kategoria: Imigranci w Polsce