Lampedusa - piętą achillesową Unii Europejskiej?

Lampedusa - dawniej miejsce zsyłki anarchistów, dziś ceniona przez turystów za jej - jedne z najpiękniejszych w Europie - plaże. W świadomości większości Europejczyków zapisała się jednak jako miejsce na styku dwóch światów - „bogatej i sytej Europy” oraz zdesperowanych mieszkańców Afryki marzących o „europejskim eldorado”.

W październiku br. świat na nowo przypomniał sobie o istnieniu Lampedusy za sprawą olbrzymiej tragedii, w wyniku której u wybrzeży wyspy śmierć poniosło niespełna 400 migrantów z Maghrebu. Tragedie na Morzu Śródziemnym wpisały się już na stałe w krajobraz współczesnych migracji w kierunku Europy (od 1988 r. podczas prób przedostania się na kontynent europejski zmarło tragicznie co najmniej 20 tys. osób, z których ponad 2,3 tys. - tylko w 2011 r.), ale październikowy wypadek u brzegu Lampedusy jest był najbardziej tragiczny w skutkach w ostatnich latach. Nic więc dziwnego, że jedną z pierwszych reakcji na to zdarzenie było rozpoczęcie wojskowej operacji humanitarnej, w celu poprawy monitoringu i skuteczności akcji ratunkowych w rejonie Morza Śródziemnego. Kontrowersje wzbudziła wypowiedź ministra spraw wewnętrznych, Angelino Alfano, który w jednym z wywiadów stwierdził, że uratowani przez włoskie patrole morskie imigranci nie będą automatycznie przewożeni do portów włoskich, lecz będą mogli być zawracani do krajów Afryki Północnej.

Krótko po tragicznym zatonięciu łodzi z imigrantami, we Włoszech na nowo rozgorzała dyskusja na temat ewentualnej modyfikacji prawa przeciwdziałającego nielegalnej imigracji - tzw. prawa Bossi-Fini, które w 2009 r. spenalizowało nielegalną migrację. Podczas gdy wszystkim zmarłym migrantom zostało pośmiertnie przyznane honorowe obywatelstwo włoskie, większość spośród 155 osób, które przetrwały zatonięcie łodzi prawdopodobnie zostanie oskarżonych o popełnienie przestępstwa nielegalnej imigracji, za które grozi kara grzywny do 5 tys. euro.

Do gruntownych zmian w prawie migracyjnym Włoch, zakładających m.in. wycofanie ustawy Bossi-Fini, nawołuje przede wszystkim minister ds. integracji, Cecile Kyenge. Minister spraw wewnętrznych, Alfano kategorycznie sprzeciwia się jednak takiemu rozwiązaniu. Kyenge zaproponowała też wprowadzenie w krajach pochodzenia migrantów tzw. systemu kursów orientacyjnych, których celem byłoby przygotowanie przyszłych migrantów do życia i pracy we Włoszech.

Zdecydowanie dalej sięgają propozycje burmistrz Lampedusy, Marii Giuseppiny Nicolini. Podczas ostatniego spotkania z przewodniczącym Parlamentu Europejskiego podkreśliła ona, że wyspa stała się ofiarą absurdu i niespójności systemu unij-nych regulacji prawnych w zakresie azylu, i mówiła o potrzebie zastąpienia nieustannych działań ratowniczych na Morzu Śródziemnych gruntowną reformą systemu azylowego UE, w tym mechanizmu dublińskiego. Jej propozycja przewiduje możliwość „przyznawania azylu imigrantom zanim jeszcze zdecydują się wskoczyć do łodzi”, czyli np. w krajach pochodzenia. Nie należy jednak zapominać, że duży wpływ na poglądy Nicolini ma specyficzna sytuacja administrowanej przez nią Lampedusy. Bardzo wysoki poziom bezrobocia, który w okresie zimowym sięga nawet 80 proc., stopniowe wyludnianie się wyspy i ograniczanie na niej obecności instytucji państwowych, tj. szpitali, przychodni w połączeniu z dużym obciążeniem finansowo-logistycznym wobec zwiększonych przepływów migracyjnych prowadzi do powszechnego przeświadczenia mieszkańców Lampedusy o ich geograficznej i społecznej marginalizacji przez rząd włoski.

Tymczasem zdaniem premiera Enrico Letty, byłoby lepiej, gdyby unijna agencja ochrony granic Frontex (z siedzibą w Warszawie) „była zakotwiczona w Morzu Śródziemnym”. Z propozycją dotyczącą utworzenia drugiego biura operacyjnego Frontexu w rejonie Morza Śródziemnego (np. na Sycylii) wystąpili już - z inicjatywy włoskiego eurodeputowanego - posłowie Europejskiej Partii Ludowej (EPL), którzy zgłosili projekt rezolucji Parlamentu Europejskiego. Letta zapowiedział ponadto, że kwestia imigracji będzie priorytetem zarówno greckiej, jak i włoskiej prezydencji w Radzie Europejskiej w przyszłym roku. Niewątpliwie zdecydowaną reakcję włoskich polityków potęgują głębokie problemy gospodarcze kraju. To sprawia, że Włochy na nowo podjęły próby lobbowania w UE na rzecz „dzielenia się” odpowiedzialnością za zwiększone przepływy migrantów.

I tak, „kwestia Lampedusy” znalazła się na agendzie ostatniego spotkania przywódców państw unijnych (w dniach 24-25 października br.). Co prawda, nie zaproponowano na nim radykalnych, daleko idących zmian dotyczących polityki UE w zakresie migracji i azylu, jednak w istocie doszło do widocznej zmiany w retoryce wyrażanej podczas spotkań Rady Europejskiej i po raz pierwszy wszyscy unijni przywódcy tak otwarcie zgodzili się, że trzeba dzielić odpowiedzialność z krajami najbardziej dotkniętymi problemem migracji. Faktyczną gotowość do wcielenia tej idei w życie pokażą jednak kolejne tygodnie, kiedy to Rada Europejska podejmie konkretne decyzje operacyjne w tym zakresie (w dniach 5-6 grudnia 2013 r. na kolejnym spotkaniu Rady).            

Opublikowano w numerze: 44 / Październik 2013 | Kategoria: Migracje w UE i na świecie