Rosyjskie eksperymenty na dozorcach

Jesienią 2013 r. władze kilku największych miast Rosji, na czele z Moskwą i Petersburgiem, ogłosiły, że zamierzają zrezygnować z zatrudniania cudzoziemców w sferze usług komunalnych dla mieszkańców (ros. жкх - жилищно-коммунальное хозяйство, dalej ŻKH) i zastąpić dotychczasowych pracowników z zagranicy pracownikami rodzimymi. W wypadku Moskwy oświadczenie to zbiega się z powołaniem nowej struktury, która ma z ramienia państwa gospodarować zasobami mieszkaniowymi i której stworzenie ma rzekomo wprowadzić porządek do sfery ŻKH. Władze stolicy nie tylko liczą na przyjezdnych z okolicznych regionów, ale także zapraszają studentów i starsze roczniki młodzieży szkolnej do pracy m.in. w charakterze dozorcy*, stolarza, spawacza, ślusarza, kusząc możliwością zdobycia doświadczenia zawodowego, elastycznymi warunkami pracy i godną zapłatą (minimum 20 tys. rubli miesięcznie, co stanowi równowartość ok. 2 tys. zł).

Nie jest to pierwszy tego typu eksperyment na terenie Rosji. Latem 2013 r. podobne przedsięwzięcie, polegające na zastąpieniu migrantów pracujących w charakterze dozorców Rosjanami, zainicjowały władze Kronsztadu - miasta położonego na wyspie Kotlin w Zatoce Fińskiej, wchodzącego w skład Petersburga. Nie wiadomo jednak, jakie były rezultaty tego eksperymentu. Doniesienia medialne były pełne sprzeczności - niektóre media uznały akcję za sukces, inne twierdziły, że mieszkańcy żądają powrotu „starych” dozorców - migrantów.

Władze lokalne utrzymują wprawdzie, że sfera usług komunalnych w Rosji może się obejść bez migrantów, jednak powszechnie uważa się, że miejscowa ludność niechętnie podejmuje tego typu prace, a już szczególnie trudno wyobrazić sobie, żeby pracą w uchodzących za mało prestiżowe zawodach zainteresowani byli studenci. Rządzący planują wprowadzić określone zachęty - m.in. wyższe płace oraz mieszkanie, ale nie wiadomo, co na to pracodawcy, którzy nagle zostaliby zmuszeni płacić nowym pracownikom więcej niż dotychczas migrantom.

Niektóre media donosiły, że skutkiem październikowych zajść w Biriuliewie (zob. „BM” nr 44, s. 6) było zwolnienie części migrantów zatrudnionych w ŻKH. Straszyły przy tym wizją zaśmieconych ulic i podwórzy. Różne interpretacje eksperymentu z Kronsztadu oraz katastrofalne wizje związane ze zwolnieniem migrantów pracujących w ŻKH w Moskwie mogą być świadectwem świadomej manipulacji i dowodzą, że w tej pozornie mało istotnej sferze gospodarki ścierają się interesy różnych grup, m.in. pracodawców chcących płacić pracownikom możliwie mało i lokalnych władz dążących do wyjścia naprzeciw antyimigranckim postawom większości społeczeństwa.            

ZB

* Ros. dwornik ma nieco szersze znaczenie niż polskie określenia dozorca, stróż czy gospodarz domu. Obejmuje też m.in. osoby utrzymujące porządek na ulicach miasta.

Opublikowano w numerze: 45 / Grudzień 2013 | Kategoria: Migracje w UE i na świecie