Gdy sąsiad migrantowi wilkiem

Od końca grudnia 2013 r. mieszkańcy Moskwy mogą - bez wychodzenia z domu - złożyć skargę na niepożądane sąsiedztwo migrantów. Możliwość taką oferuje im portal „Nasze miasto”, który powstał kilka lat temu z inicjatywy mera Moskwy w celu ułatwienia obywatelom zgłaszania różnego rodzaju nieprawidłowości obserwowanych w mieście. Problemy są skategoryzowane według obszarów, których dotyczą, m.in.: budownictwo wielomieszkaniowe, podwórza, drogi, szpitale, parki, konstrukcje reklamowe, transport publiczny, budowy, toalety publiczne, przejścia dla pieszych. Ostatnio dodano antymigranckie podkategorie obejmujące m.in. przypadki niezgodnego z prawem zajmowania przez migrantów mieszkań, miejsc publicznych (takich jak piwnice i strychy) czy budynków przeznaczonych do rozbiórki. Zgłoszenie jest podstawą do kontroli, którą przeprowadzają urzędnicy wspólnie z policją.

Problem zamieszkiwania niezgodnie z prawem (a więc bez meldunku/rejestracji) można było zgłaszać już wcześniej na stronie moskiewskiego Departamentu Polityki Mieszkaniowej - z tą tylko różnicą, że nie wskazywano tam bezpośrednio na migrantów jako sprawców naruszenia*. Ograniczenie na portalu „Nasze miasto” problemu niezgodnego z prawem zamieszkiwania do migrantów niejako uzasadnia tezę, że pod pretekstem porządkowania kwestii meldunkowych władze chcą zaangażować obywateli w walkę z migrantami nielegalnie pracującymi bądź przebywającymi w Rosji.

Nawoływanie do składania donosów na sąsiadów budzi wątpliwości natury etycznej. Donosicielstwo było swego czasu popularne w Związku Radzieckim, ale pojawia się pytanie, czy taka praktyka ma szansę zyskać powszechną aprobatę we współczesnym społeczeństwie rosyjskim. W kontekście potencjalnie dużej liczby skarg i planowanego krótkiego czasu rozpatrzenia sprawy (władze zapewniają, że nastąpi to w ciągu ośmiu dni od zgłoszenia) pojawiają się także wątpliwości co do spodziewanej skuteczności nowego „instrumentu”. Skargi zgłaszane do tej pory tradycyjnymi kanałami z reguły były rozpatrywane bardzo długo albo w ogóle nie doczekiwały się rozpatrzenia. Kiedy patrzymy na zamieszczone na portalu obrazki „przed” i „po” przedstawiające rezultaty skutecznej urzędniczej interwencji w sprawie np. dziury w chodniku czy rozbitej szyby, trudno oprzeć się wrażeniu, że portal stanowi przykład typowej rosyjskiej „pokazuchy” lokalnych władz. Prawdopodobnie skończy się na tym, że obywatele zyskają możliwość nękania niechcianych migranckich sąsiadów, a służby - kolejną okazję do zarobienia na łapówkach wymuszanych od migrantów przy okazji kontroli będących następstwem zgłoszenia.           

ZB

* Według rosyjskiego prawa obowiązek rejestracji dotyczy też obywateli Rosji w sytuacji, gdy ich pobyt poza miejscem stałego zameldowania przekracza 90 dni.

Opublikowano w numerze: 46 / Luty 2014 | Kategoria: Migracje w UE i na świecie