Spotkajmy się na ulicy Polskiej 1

Wywiad z Sebastianem Tyrakowskim, Zastępcą Dyrektora Muzeum Emigracji w Gdyni

16 maja 2015 r., po trzech latach intensywnych przygotowań, zostało otwarte Muzeum Emigracji w Gdyni. Muzeum to jest pierwszą placówką w Polsce, która w sposób kompleksowy i wieloaspektowy przedstawia dzieje emigracji z ziem polskich. Siedzibą placówki jest budynek Dworca Morskiego w Gdyni. Stanowi to nawiązanie do historii budowy Gdyni i portu morskiego oraz jego znaczenia dla pokoleń emigrantów, którzy w drodze za ocean ostatni przystanek na ziemiach polskich mieli często w budynku dawnego Dworca Morskiego.

Kamila Fiałkowska: Jaka jest geneza Muzeum Emigracji w Gdyni?

Sebastian Tyrakowski: Zacznijmy od tego, skąd wziął się pomysł utworzenia Muzeum Emigracji. Tak naprawdę były dwa główne powody. Po pierwsze, szacuje się, że około 20 mln Polaków bądź osób mających polskie pochodzenie mieszka poza granicami naszego kraju. Jak widać, skala emigracji jest ogromna. Uznaliśmy zatem za słuszne,   a tak naprawdę wręcz konieczne, żeby o tym opowiedzieć. A jest co opowiadać, bo jest to historia o losach milionów osób, zarówno tych anonimowych, jak i sławnych, które z wielu różnych przyczyn zdecydowały się opuścić Polskę i rozpocząć nowe życie na obczyźnie. Drugim powodem jest sam historyczny budynek Dworca Morskiego znajdujący się w Gdyni, pod symbolicznym adresem: ul. Polska 1. Jest to jeden   z niewielu istniejących budynków na świecie, w których w przeszłości obsługiwano ruch emigracyjny. Dziś, po odbudowie i adaptacji na potrzeby muzealne, mieści właśnie siedzibę Muzeum Emigracji w Gdyni. Takie budynki możemy spotkać m.in. w Nowym Jorku, na Ellis Island,   w Hallifaksie w Kanadzie. Tam również są takie budowle, które   w przeszłości pełniły funkcje bezpośrednio związane z emigracją bądź imigracją, a w tej chwili są siedzibami muzeów. Dworzec Morski to istotny element historii wyjazdów Polaków. Od roku 1933 stanowił centralne miejsce przedwojennego ruchu emigracyjnego. To właśnie tu, przy Nabrzeżu Francuskim, cumowały największe legendarne polskie transatlantyki, m.in. M.S. Batory, którymi tysiące pasażerów wyruszały w podróż życia. Budynek stanowił część rozbudowanej infrastruktury stworzonej w związku z emigracją w tamtych czasach. Mowa tu   o magazynie tranzytowym, czyli o budynku, który przylega bezpośrednio do budynku Dworca Morskiego, jak również o obozie emigracyjnym, który znajdował się w dzielnicy Grabówek, czy szpitalu kwarantannowym na Babich Dołach. Ta infrastruktura emigracyjna w tamtych latach była bardzo rozbudowana, bardzo nowoczesna. Sam budynek Dworca Morskiego był wówczas jedną z najnowocześniejszych budowli. Decyzja o utworzeniu Muzeum Emigracji właśnie w Gdyni nie była zatem przypadkowa. Dworzec Morski był naturalną lokalizacją dla tego typu placówki.

Rzeczywiście decyzja o takiej lokalizacji Muzeum Emigracji znakomicie wpisuje się w historię samego Dworca Morskiego. Siedziba Muzeum wygląda teraz imponująco. Jak wyglądało doprowadzanie budynku do stanu, w jakim jest obecnie?

Staraliśmy się budynek Dworca Morskiego przywrócić do stanu pierwotnego, według oryginalnego projektu. Podczas II wojny światowej   w lewym narożniku, od strony Nabrzeża Francuskiego, eksplodowała bomba. Ten narożnik został wyburzony, ale sam budynek i kopuła przetrwały. Dworzec funkcjonował jeszcze w latach późniejszych, aczkolwiek już w takiej zniekształconej bryle. Podjęliśmy się zatem zadania odtworzenia stanu pierwotnego budynku, z jedynym wyjątkiem - zmieniliśmy elewację Dworca Morskiego właśnie od strony Nabrzeża Francuskiego. Zabudowaliśmy ją szkłem, ponieważ tam znajdują się lokale gastronomiczne. Stamtąd widać wejście do portu i w miejscu, gdzie kiedyś cumowały transatlantyki, dziś cumują ogromne statki   i promy pasażerskie, więc widok jest przepiękny. Natomiast samo wnętrze Dworca Morskiego zostało przywrócone tak naprawdę do stanu pierwotnego. Dbaliśmy bardzo o detale, nawet lampy są wzorowane na te, które tutaj dawniej były. Posadzka jest oryginalna zarówno w budynku Dworca Morskiego, jak i w magazynie tranzytowym. Ze względu na zniszczenia musieliśmy uzupełnić fragmenty, ale w dużej mierze posadzka jest zachowana. Zostały również przywrócone historyczne płaskorzeźby polskich orłów na fasadzie. Budynek w tej chwili bardzo ładnie się prezentuje i cieszy się bardzo dużą popularnością.

Fot. K. Fiałkowska.

Jak wyglądały prace nad przygotowaniem wystawy stałej i w ogóle praca koncepcyjna?

Muzeum zostało powołane w 2012 r. i cały proces jego tworzenia, zarówno pod kątem projektowym, budowlanym, jak i merytorycznym był bardzo intensywny. Był to bardzo krótki okres na zrobienie projektu, przebudowę i adaptację budynku oraz stworzenie scenariusza wystawy stałej i zgromadzenie materiałów.

Zaledwie trzy lata…

Tak, trzy lata trwał proces takiej intensywnej pracy. Oczywiście prace koncepcyjne zaczęły się wcześniej, bo już w 2011 r. Były to głównie kwerendy, spotkania i nawiązywanie kontaktów z różnymi ośrodkami. W 2012 r. powstał scenariusz wystawy stałej i od początku 2013 r. trwały intensywne prace z udziałem zespołu scenariuszowego nad opracowaniem całej koncepcji merytorycznej wystawy. I te prace trwały tak naprawdę do dnia otwarcia wystawy. W dużej mierze odbywały się one w Warszawie, ponieważ łatwiej nam było spotykać się z zespołem scenariuszowym w Warszawie, aniżeli prosić uczestników tych prac o przyjazd do Gdyni.

Na czym opiera się koncepcja wystawy?

Wystawa stała ma ok. 2 tys. metrów kwadratowych. Opowiada ona   o dziejach emigracji z ziem polskich od ok. poł. XIX w. po czasy współczesne. Chcieliśmy pokazać proces emigracji na przestrzeni wieków,   z zaznaczeniem, że ten proces trwa nadal. Dlatego też wystawa opowiada o Polakach, którzy wyjeżdżali w różnych czasach, z przeróżnych powodów, do najróżniejszych miejsc na świecie. Narracja całej ekspozycji jest chronologiczna. Bardzo mocno skupiamy się nie tylko na faktach historycznych, ale bardzo staramy się pokazać emocje, okoliczności, dylematy, niebezpieczeństwa, sukcesy, jakie wiązały się z emigracją   i emigrantami. Staramy się przedstawić ludzki, emocjonalny wymiar emigracji, a nie tylko fakty. Chcieliśmy, można rzec, wcielić się w rolę emigranta i pokazać zwiedzającym, co oznaczały wyjazd i życie poza granicami kraju kiedyś, a co oznaczają obecnie, jakie były i jakie są przyczyny takich wyjazdów, jak kiedyś przebiegała cała podróż, jakie wiązały się z nią trudy i korzyści. Wystawa prezentuje emigrację   w bardzo szerokim ujęciu. Jest wiele przeróżnych wątków, m.in. Wielka Emigracja, rewolucja przemysłowa, wyjazdy do Ameryki, życie w brazylijskiej dżungli, dramatyczne losy w czasach I i II wojny światowej. Opowiadamy o trudnych latach PRL-u, o najnowszej historii Polski, po 1989 r., i Polski po wstąpieniu do Unii Europejskiej. Opowiadamy historię przykładowej rodziny, którą nazwaliśmy rodziną Sikorów. Jest to opowieść jednej z tysiąca rodzin emigracyjnych. Pokazujemy drogę przykładowego emigranta: podróż z Galicji do Rzeszowa, potem do Bremy, a następnie podróż statkiem do Nowego Jorku, na Ellis Island,   a stamtąd do Chicago, które jest celem wędrówki. Pokazujemy całą przykładową podróż, jak ona w rzeczywistości wyglądała. Wystawa jest w bardzo dużym stopniu multimedialna. Temat emigracji jest bardzo szeroki. Z przyjemnością będziemy ekspozycję rozbudowywać o kolejne wątki, postaci, tematy, a multimedia dają taką możliwość.

Źródło: Muzeum Emigracji.

Które wątki według Pana powinny być rozwinięte w ramach wystawy stałej lub wystaw czasowych?

Wystawy czasowe pozwalają na rozwinięcie niektórych tematów. Można na przykład z szerszej perspektywy opisać konkretne lokalizacje Polonii na świecie: w Stanach Zjednoczonych i w ogóle   w Ameryce Północnej, Ameryce Południowej, Wielkiej Brytanii i Europie Zachodniej. Na początku sama powierzchnia ekspozycji stałej wydawała nam się bardzo duża, mamy bowiem aż ok. 2 tys. metrów kwadratowych. Jednak wraz z rozwojem prac, rozbudową ekspozycji stwierdziliśmy, że oczywiście przydałoby się tej przestrzeni więcej. Wystawy czasowe pozwolą więc na rozwinięcie wielu wątków. Teraz, po otwarciu instytucji, zwraca się do nas wiele osób, wielu emigrantów z różnymi kwestiami, tematami, które opisaliśmy na ekspozycji stałej, które można rozbudować. Przekazują nam wiele pamiątek, fotografii, filmów.

Jak wygląda w Muzeum Emigracji praca nad zbieraniem pamiątek, dokumentowaniem historii?

Już od dłuższego czasu prowadzimy dwa duże projekty. Pierwszym z nich jest „Archiwum Emigranta” i to jest archiwum historii mówionej. To jest projekt, który polega na zbieraniu opowieści emigrantów, poznawaniu historii ich życia i ich wyjazdów. Opowieści te są utrwalane w postaci filmów, nagrań audio lub w formie tekstowej. Uruchomiliśmy też na naszej stronie internetowej specjalną zakładkę, za której pośrednictwem Polacy mieszkający za granicą mogą przesłać nam swoje zdjęcia i swoją opowieść. Drugi duży projekt to „Emigracja w rzeczy samej”. To zakrojona na dość szeroką skalę akcja zbierania pamiątek. Rozpoczęliśmy ją na długo przed otwarciem Muzeum. Po otwarciu zasięg tej akcji znacznie się zwiększył i wiele osób zdecydowało, że to jest ten moment, w którym mogą przekazać nam pamiątki ze swej podróży czy pamiątki - na przykład - z transatlantyków, i że muzeum jest idealnym miejscem, w którym te pamiątki powinny być dostępne. Niestety bardzo często spotykamy się z sytuacją, kiedy pamiątki (głównie z transatlantyków) zostały po prostu wyrzucone. Kontaktowaliśmy się z jednym z pracowników takich statków, ale niestety skontaktowaliśmy się już za późno. Do niedawna dysponował garażem pełnym pamiątek ze statku, na którym pracował. Niestety ze względów osobistych był zmuszony sprzedać garaż z całą zawartością, która jest już nie do odzyskania.

Czyli jest odzew ze strony emigrantów, rodzin emigrantów?

Odzew jest bardzo duży. I to ze strony zarówno osób, które fizycznie przychodzą do Muzeum i chcą coś podarować, jak i osób, które kontaktują się z nami z zagranicy, drogą mailową zapowiadają swoją wizytę bądź też pytają, w jaki sposób mogą coś przekazać.

Przypuszczam, że to bardzo inspiruje do działania.

Tak, my też bardzo cieszymy się, że Muzeum jest otwarte, ponieważ przez długi okres funkcjonowaliśmy jako muzeum bez siedziby. Byliśmy skupieni nie tylko na samym projekcie budowlanym i ekspozycji stałej, ale zbudowaliśmy działalność programową i ją realizowaliśmy poza siedzibą. Dotychczas, zresztą, jej nie mieliśmy. Stąd nasza radość, że w końcu wydarzenia, które mamy w tej chwili przygotowane, będziemy realizować u siebie, w Muzeum.

A jaki jest odbiór tej placówki przez samych emigrantów? Niedawno w Muzeum byli przedstawiciele Polonii. Czy wie Pan może, z jakimi wrażeniami opuszczali oni Muzeum?

Odbiór był bardzo pozytywny. To była dość spora delegacja z różnych państw. Przygotowaliśmy dla nich specjalne oprowadzanie po ekspozycji stałej. Byli bardzo pozytywnie zaskoczeni, zarówno historią tego budynku, jak i szerokim spojrzeniem na zjawisko emigracji w naszej ekspozycji stałej. Tak naprawdę nie spotkaliśmy do tej pory osoby, która wyszłaby z Muzeum z poczuciem, że wystawie czegoś brakuje, jakieś tematy nie zostały poruszone. Jest to dla nas dobra wiadomość. Oczywiście ekspozycja będzie rozbudowywana, wzbogacona o część multimedialną.

Czy widzi Pan w Muzeum Emigracji potencjał w zakresie edukowania na temat migracji w ogóle oraz imigracji do Polski? Czy w Muzeum będą podejmowane działania mające na celu przybliżenie Polakom nie tylko historii emigracji, ale też wiedzy o obecnej sytuacji migracyjnej?

Myślę, że tak. Świadczy o tym ostatnia sala ekspozycji stałej, w której prezentujemy emigrację Polaków już po zmianie ustrojowej i po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Część wystawy w tej sali jest poświęcona obcokrajowcom przebywającym w Polsce. Na potrzeby wystawy stałej zrealizowaliśmy szereg wywiadów z różnymi obcokrajowcami mieszkającymi w Polsce, zarówno krótko, jak i od dawna. Mamy bardzo ciekawą aplikację pozwalającą porównać odpowiedzi na pytania zadane imigrantom. Zwiedzający może zatem porównać, jak podchodzi do danej kwestii Francuz mieszkający w Polsce od 10 lat, a jak osoba wietnamskiego pochodzenia czy Niemiec, który właśnie przyjechał. Imigracja jest więc w polu naszego zainteresowania. Jako muzeum przede wszystkim widzimy siebie jako aktywną i prężnie funkcjonującą instytucję kultury. Nie chcemy skupiać się tylko na ekspozycji stałej. Chcemy położyć bardzo duży nacisk na działalność edukacyjną, programową, być może też wydawniczą. Dysponujemy również salą kinową. Będziemy starali się zapełnić repertuar m.in. filmami dotyczącymi emigracji. Chcemy, aby budynek Dworca Morskiego żył codziennie do późnych godzin, żeby działalność podejmowana w nim nie była ograniczona tylko do wystawy stałej.

Powstanie Muzeum Emigracji w Gdyni, jedynej takiej placówki w Polsce, wpisuje się też w nurt tworzenia tego typu placówek na świecie. Mówił pan o muzeum w Ellis Island czy muzeum   w Kanadzie. Czy w jakiś sposób inspirują się Państwo tamtymi placówkami?

Bardzo się inspirujemy. Tak naprawdę projekt „Archiwum Emigranta”, który rozpoczęliśmy tutaj, powstał z inspiracji działaniami kanadyjskimi. W muzeum w Halifaksie zgromadzono ogromne zbiory dzięki realizacji podobnego projektu. Skontaktowaliśmy się z tym muzeum i pozyskaliśmy od nich bardzo dużo informacji na temat tego programu. Jesteśmy też pod dużym wrażeniem zbiorów, którymi dysponuje muzeum na Ellis Island. Mówię tu w szczególności o nazwiskach polskich pasażerów przybijających do Ameryki na przestrzeni lat. Nasze zbiory są jeszcze bardzo ograniczone. Będziemy starali się też stworzyć, m.in., wyszukiwarkę multimedialną podobną do tej, która funkcjonuje w muzeum   w USA, z tym że jeszcze bardziej rozbudowaną. Docelowo chcielibyśmy, aby była taka możliwość, że zwiedzający przychodzi do Muzeum, wpisuje na przykład nazwisko bądź jakiekolwiek dane osoby, której poszukuje, a która wyemigrowała z Polski, i śledzi jej losy. Nie jest to jeszcze gotowe, ale takie plany mamy i te plany powstały z inspiracji naszych partnerów zagranicznych.

Na zakończenie - Pan sam też był emigrantem, mieszkał m.in. w Wielkiej Brytanii. Czy to doświadczenie pomaga, rozwija umiejętności potrzebne w kierowaniu taką placówką jak Muzeum Emigracji?

Bardzo. Wyjeżdżałem tuż przed wstąpieniem Polski do UE, przed tym boomem, przed wielką falą emigracji. Widziałem zatem, jak wyglądała Wielka Brytania przed 2004 r. i jak wyglądała po. To było niesamowicie cenne i budujące doświadczenie, pod kątem zarówno obserwacji Polonii mieszkającej tam na miejscu, jak i pracy w dużej instytucji kulturalnej   w Wielkiej Brytanii. Program naszego Muzeum budowaliśmy na podstawie obserwacji m.in. zagranicznych instytucji kultury. Ogólnie rzecz biorąc, jest to bardzo cenne dla mnie doświadczenie, które w tej chwili jestem w stanie z każdym dniem coraz bardziej wykorzystać. Decyzja   o powrocie była decyzją zupełnie prywatną, ale chciałem wrócić do Gdyni. Jestem gdynianinem, bardzo cieszę się, że mam możliwość pracować tutaj, w Muzeum Emigracji, które jest tak bliskie mojemu sercu. Mój pradziadek również wyjechał z Polski, do Stanów Zjednoczonych, pracował w fabryce Forda przez wiele lat. Dzięki pracy w Muzeum byłem w stanie prześledzić jego losy, odszukać dokumenty. Jest to niezmiernie cenne i budujące doświadczenie.

Czyli można rzec, że Pana rodzinna historia oraz osobiste doświadczenia zatoczyły koło i znalazły rozwinięcie w pana pracy zawodowej?

Tak, można tak powiedzieć. Nie ukrywam, że bardzo się z tego cieszę.

Opublikowano w numerze: 52 / Wrzesień 2015 | Kategoria: Artykuły