Transformacja jest jak remont
Przymusowe, dobrowolne, cyrkulacyjne, osiedleńcze, niepełne, długo- i krótkookresowe, zarobkowe, polityczne, edukacyjne czy wreszcie - ostatnie, to tylko niektóre z określeń przypisywanych procesom migracyjnym dotyczącym Polski i Polaków w ciągu minionego ćwierćwiecza. Wspólnym mianownikiem dla rozumienia tej różnorodności jest złożoność i wielość procesów transformacyjnych, jakie w tym czasie następowały. Próbę przybliżenia różnych aspektów polskiej transformacji, czy - raczej - polskich transformacji podjęli autorzy książki „Transformacje. Przewodnik po zmianach społeczno-ekonomicznych w Polsce”. Publikacja została przygotowana na okoliczność jubileuszu 50 lat pracy naukowej prof. Marka Okólskiego, a promocji towarzyszyła debata z udziałem prof. Grzegorza Gorzelaka, dr. hab. Pawła Kaczmarczyka, prof. Ireny Kotowskiej, prof. Andrzeja Rycharda, prof. Jerzego Wilkina oraz prof. Dariusza Stoli.
Okazuje się, że mimo kilku dekad poświęconych na badania kwestii demograficznych, analizy mobilności społecznej, zawodowej i przestrzennej, eksploracje regionalnego i lokalnego wymiaru transformacji czy rozważania nad rolą instytucji w procesie zmiany, wiele pytań w tych obszarach nadal pozostaje bez odpowiedzi. Wśród wątków poruszanych przez badaczy jednym z kluczowych był ten dotyczący istoty transformacji, którą jest fakt przeistoczenia się systemu społecznego, politycznego i ekonomicznego z jednej formy w inną. W dyskusji zaproponowano bowiem, by o transformacji mówić przez analogię do remontu, który de facto nigdy się nie kończy. Państwa i społeczeństwa podlegają wszakże ciągłym przemianom. Alternatywnie można by mówić o dokonywaniu się przejścia pomiędzy określonymi etapami rozwoju społeczno-ekonomicznego, definiowanymi w oparciu o obiektywne kryteria stosowane do analiz porównawczych różnych państw, jak np. wskaźniki makroekonomiczne, demograficzne czy wskaźniki rozwoju społecznego. Przyjąwszy taki tok myślenia, moglibyśmy pokusić się o stwierdzenie, że jedną z ostatnich „transfor-macji”, jakie dokonywały się w Polsce przez ostatnie 25 lat, było wstąpienie do Unii Europejskiej, uwarunkowane spełnieniem przez Polskę szeregu wymogów dotyczących kondycji gospodarki czy systemu prawnego. Integracja z wyżej rozwiniętymi państwami Zachodu nie byłaby bowiem dopuszczalna w wypadku występowania zbyt dużych różnic.
Konwergencja społeczno-ekonomiczna pomiędzy Polską a państwami Europy Zachodniej dała nam, poprzez członkostwo w UE, dostęp do jednego z największych na świecie rynków pracy. Utrzymujące się względnie małe, ale wystarczająco wyraźne różnice dawały jednocześnie potencjał do realizacji aspiracji do wyższego standardu życia. Skala poakcesyjnej emigracji Polaków nie zrealizowałaby się zatem, gdyby nie dokonała się uprzednio transformacja - przejście Polski do grupy państw wysokorozwiniętych. Nie byłaby jednak tak spektakularna, gdyby niemożliwe były dalej idące transformacje, którym podlegają społeczeństwa oraz gospodarki państw docelowych.
Jeśli wierzyć w liniowy model wzrostu i podążanie przez różne państwa podobną ścieżką rozwoju, następnym przejściem, którego powinniśmy wypatrywać, jest transformacja Polski z kraju emigracji netto w kraj imigracji netto. Możliwe jednak, że bez odpowiedniej polityki recepcyjnej i integracyjnej zdecydujemy się wyburzyć ścianę, którą powinniśmy tylko pomalować.
JN